sobota, 10 grudnia 2016

7. Włamanie.


System Alarmowy: Intruz
...13 lipca 02:32:53...
...Liczba serwerów kierowniczych, 5...
Naruszone zapory 3/5...
Odzyskiwanie rejestru Śledzenie OK...
Intruz zidentyfikowany

Profesor Nikaido wypuścił spokojne westchnienie, przeprowadzając kontrolę bezpieczeństwa. Obronny system włamaniowy opracowany przez Q z Wammy House i przekazany mu przez jego osobistego przyjaciela Watari'ego, zidentyfikował sprawcę, który umiejętnie używał kilku serwerów na całym świecie w drodze do systemu laboratorium.

- Atak z wewnątrz laboratorium...
Nie chcąc zaakceptować prawdy, Nikaido w milczeniu przeprowadzał kontrolę bezpieczeństwa ponownie i ponownie. Patrzył na ten sam wynik wyświetlany na monitorze i westchnął głęboko.

Było po dwudziestej trzeciej, więc w laboratorium nie było nikogo innego. Oczy Nikaido wędrowały w poszukiwaniu czegoś. Tak jak nie jestem w stanie zobaczyć wirusa bez mikroskopu, wydaje się, że nie udało mi się zobaczyć ludzi, którzy tam są. Oburzony uśmiech opuścił jego usta. Wpatrywał się w filiżankę w ręku, ale nie pił herbaty, którą zrobiła dla niego Kujo, i która była już zimna.

Nagle alarm się włączył. Monitor nadzorujący pokazał zdjęcie grupy ludzi, zamaskowanych i uzbrojonych w karabiny, próbujących włamać się do laboratorium. Przełączając się na inną kamerę, Nikaido znalazł strażnika w pomieszczeniu ochrony , który osunął się nieprzytomny. Wydawał się być pod wpływem narkotyków.

Nikaido cicho zamknął oczy.

Tak długo, jak był w posiadaniu wirusa, który miał potencjał, aby stać się wydajniejszy niż broń głowic jądrowych, był przygotowany do takiej sytuacji. Odwrócił się do komputera i zaczął wściekle pisać. Po wysłaniu jednego e-maila, usunął wszystkie swoje pliki za pomocą systemu alarmowego stworzonego przez Q.

Intruzi spokojnie weszli do laboratorium tylko sekundę później.
- Profesorze Nikaido, musi być pan bardzo zajęty, ale chcielibyśmy zabrać trochę twojego czasu – zamaskowany mężczyzna, który wydawał się być liderem grupy, zapowiedział swoje przybycie w uprzejmy sposób przeczący jego groźnemu wyglądowi.

- Wydaje mi się, że nie był pan umówiony – powiedział Nikaido.

- Nie zajmiemy zbyt wiele czasu. Pójdziemy sobie jak tylko weźmiemy to, po co tutaj przyszliśmy.

- A co to takiego?

Przywódca usiadł na sofie, a stojący obok niego mężczyzna odpowiedział za niego:
- Nie powinniśmy ci mówić, nieprawdaż?- podniósł karabin.

- Jeśli cenię swoje życie.. O to chodzi? Na co dzień mam do czynienia ze śmiertelnymi wirusami . Nie boję się śmierci.

Kobieta w minispódniczce podeszła.
- Aww, wiedziałam, że to powiesz. To dlatego zaprosiliśmy specjalnego gościa! - powiedziała, strzelając palcami z podniecenia w sposób, który wydawał się całkowicie nieodpowiedni do sytuacji.

- Nie! - Twarz Nikaido zbladła gdy wstał.

- Nie! Puszczaj... pozwól mi odejść! - Maki starała się uwolnić, kiedy została przyprowadzona przed zrelaksowanego mężczyznę na kanapie.

- Musiała przyjść, aby sprawdzić, dlaczego wracasz tak późno do domu. Oszczędziła nam kłopotu!

- Raczej nie zrobię nic skrajnego, więc mam nadzieję, że będziesz po cichu robić to, o co poprosimy. Jak widać – lider grupy wzruszył ramionami, spoglądając za siebie – są dość porywczy.

Młodsi członkowie stojący za nim zachichotali.
Nikaido spojrzał na mężczyznę na kanapie.
- Więc jesteś tu dla wirusa. Mogę sobie tylko wyobrazić głupi plan, który wymyśliłbyś, gdybym przekazał wirusa komuś twojego pokroju, który posuwa się do czegoś takiego, aby dosatć to, czego chce.

- Głupi, powiadasz? - powtórzył mężczyzna wstając powoli. Ze stale obecnym uśmiechem wystającym zza maski, chwycił Nikaido za kołnierz i kopnął go w dolną część brzucha.

Nikaido zaniósł się kaszlem i padł na krzesło
- Nie jestem aż tak głupi jak wy, którzy chcielibyście stworzyć broń, taką jak wirus, wiedząc, że japoński rząd i USA mają swój sposób na to.

- Jesteś w błędzie! Mój ojciec nie chciał stworzyć broni. Kłamca! Puść mnie! - Maki, której ramion były trzymane za nią, próbowała się uwolnić.

- Oh, zamknij ryj, dobrze? Nienawidzę brzmienia dziecięcych głosów. Teraz jestem zirytowana – młoda kobieta zaczęła bawić się sztyletem wiszącym przy jej pasie. Ostrze błyszczało.

Nikaido zagryzł wargę i warknął:
- Wirus i antidotum są przechowywane w pojemnikach głębokiego zamrażania w oddzielnych komorach. Można je otworzyć tylko za pomocą hasła i uwierzytelniania biometrycznego.

- Teraz proszę pokazać nam drogę.

- Tato, nie dawaj im tego! - krzyknęła Maki, kiedy Nikaido szedł w kierunku schowków z karabinem na plecach. Wykrztusił:

- Skończyłem antidotum dopiero ostatniej nocy. Nie mówiłem o tym jeszcze nikomu. Tylko w jaki sposób informacje wyciekły?

Lider roześmiał się.
- No to teraz, mówisz, że wybitny wirusolog tki jak ty nie jest w stanie zidentyfikować źródła wirusa?

Przybyli do schowka, a Nikaido nie miał wyboru, musiał oddać ampułkę wirusa liderowi grupy. Przeszli do sąsiedniego przedziału do przechowywania. Nikaido wziął ampułkę z antidotum do ręki i zatrzymał się.

Nastąpi koniec świata, jeśli oni tego użyją Nikaido zawachał się i zapytał:
- Do czego tego użyjecie?

- Nie martw się. Użyjemy tego do zaprowadzenia pokoju na świecie – powiedział lider grupy.

Nikaido utkwił wzrok w mężczyźnie i powiedział:
- Pokój na świecie, o którym mówisz będzie wygodny tylko dla ciebie. Jesteś taki sam Kira, który zabijał przestępców bez względu na prawo.

Lider w masce pozostał niewzruszony.
- Taki sam jak Kira- dla nas to bardzo duży komplement. Nasza wola stworzenia idealnego społeczeństwa jest nie mniej pasjonująca niż Kira.

Nikaido, słysząc te słowa, zamknął oczy. Gdy je otworzył, w jego oczach była cicha determinacja. Maki z trudem przełknęła ślinę.
- Nie należy zapominać o tym, co trzeba zrobić. Aż do ostatniej chwili... - mruknął Nikaiso do siebie, jakby chciał się upewnić o własnej determinacji. W następnej chwili rozbił ampułkę o podłogę i rzucił się na jednego z mężczyzn trzymających karabin.

Palce mężczyzny przypadkowo nacisnęły spust. Strzał karabinu zadzwonił w całym pomieszczeniu, wszystko się zatrzymało.
- Ja... ja go zastrzeliłem – powiedział mężczyzna, wyraźnie zdenerwowany mimo maski na twarzy – To nie była moja wina.
Spojrzał na Nikaido. Naukowiec osunął się na kolana; kula trafiła w jego pierś.

- Rz-rzuciłeś się na mnie pierwszy – powiedział mężczyzna. Oszołomiony, rzucił karabin. Najwyraźniej nikogo nigdy wcześniej nie zastrzelił.

Łapiąc powietrze, Nikaido wykrztusił:
- Usunąłem... antidotum... dane... Jeśli umrę... nie będziecie mogli... go wyprodukować.
Powoli Nikaido przechylił się do przodu i upadł.

- Tato!- Maki, która bezradnie stała obok, strząsnęła trzymające ją ramiona i rzuciła się do ucieczki.

- Hej, zatrzymaj się!
Maki przdarła się przez linię ramion, które próbowały ją złapać, pochyliła się i przeszła między nogami jednego z mężczyzn. Człowiek próbował ją chwycić, ale ich długie karabiny zderzyły się ze sobą. Dziewczynka uciekła z przechowalni, zamykając za sobą drzwi i zaklinowała je końcem mopa.
- Rozbijcie je!
Mężczyźni szybko wyważyli drzwi,ale Maki już nie było.
- Schody! Poszła na górę!
- Przy każdych wejściach postawiliśmy strażników. Ona nie ucieknie!

Mężczyzna usłyszał kroki i natychmaist pobiegł na strumień oślepiającego środka z gaśnicy. Maki wypełniała wąski korytarz pianką stojąc na górnej części schodów, a następnie odrzuciła pusty pojemnik na najbliższego mężczyznę.
- Argh!

Więcej gaśnic – tym razem trzy z nich – odbijały się od schodów i uderzyły w nogi i ramiona, a nawe zamaskowane czoła.

Podczas gdy mężczyźni próbowali wspiąć się po chodach, dziewczynka znowu zniknęła.
- Sprawdźcie pokoje!
- Rozumiem.

Mężczyzna był teraz zły i kopnął w otwarte drzwi od pokoju, nie zadając sobie trudu, aby sprawdzić oznaczenia na nich. Natychmaist upadł na plecy, gdy małpa przeleciała tuż za nim.
- Cholera, teraz cię dorwę! - krzyknął czerwony na twarzy mężczyzna, który zrzucił maskę po tym, jak małpa podrapała go po twarzy.

Tymczasem Maki schroniła się wewnątrz biura ojca. Zobaczyła płaszcz laboratoryjny ojca wiszący na ścianie i przypomniała sobie twarz ojca w chwili śmierci. Nie mogła stłumić szlochu. Dotknęła delikatnie płaszcz i przypomniała sobie co powiedział jej ojciec: Maki, jeśli coś mi się stanie, weź to co jest w sejfie i uciekaj. Musisz ocalić świat.

- Tatusiu... co to jest?
Wewnątrz sejfu był miś.
Przez chwilę patrzyłą na niego tępo, ale groźne kroki były z każdą chwilą coraz bliżej i bliżej. Skinęła zdecydowanie, weszła do środka sejfu i zamknęła drzwi od wewnątrz. Po chwili trzasnęły zamknięte drzwi i mężczyźni wpadli bez oddechu. Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.

- Zupełnie jak dziecko. Co ona ma zamiar zrobić w zamkniętym sejfie?

Lider, wreszcie zatrzymując się, powiedział:
- Jak mysz w pułapce. Powinniśmy być w stanie łątwo odkryć kod dostępu do sejfu... - wtedy rozkazał:
- Otwórz go, Yoshizawa. Szybko.

- Tak jest, sir.
Z laptopem i dwona krokodylkami, człowiek nazywany Yoshizawa zabrał się do pracy, zhakował zamek i jednocześnie jego oprogramowanie. Minęło zaledwie kilka minut. Pociągnął otwarte drzwi sejfu i zajrzał do środka.

- Wyjdź. Poczekaj, tylko dostanę cię w swoje ręce – powiedział z brawurową miną, choć już zarówno dostał gaśnicą i małpą po twarzy. Jednak zaraz wrócił jego straszny wygląd.
- Panie Motoba, tam jest zasuwka.

Motoba, lider, położył rękę na głowie i dramatycznie spojrzał w sufit.
- Już ją mieliśmy. Musiała zejść do podziemnych korytarzy.

- Mamy po nią iść?

- Nie przejmuj się, Konishi – odpowiedział Motoba. Zdjął maskę i usiadł na sofie.
- Profesor powiedział, że zniszczył wszystkie dane na temat wirusa.

- Uh, tak... - powiedział Konishi, który sprawdzał dane na komputerze profesora. Z oczami wystającymi nieśmiało zza okularów , Konishi pokręcił głową.
- Wszystko zostało usunięte. Dane nie mogą być odzyskane.

Niewzruszony Motoba mruknął:
- Tak długo, jak był świadomy możliwości, że wirus może być wykorzystany przez terrorystów, nigdy nie usunąłby całkowicie wyników badań. Dane muszą być gdzieś indziej. Komu mógłby je powierzyć?

- Komuś, komu ufa najbardziej... córce? - zaproponował Yoshizawa. Motoba potaknął.
- Poświęcił życie, aby zabezpieczyć jej ucieczkę. Nie wiadomo kto może jej pomagać. Musimy podejść do tego bardziej bezpośrednio. Ale naszym pierwszym krokiem jest znalezienie dziewczynki.

Choć w duchu przeklinał niepowodzenie mężczyzny, Motoba nie pozwalał na to. Już planował następny ruch.

- Ale panie Motoba, teraz mamy wirusa. Czy nie moglibyśmy przeprowadzić planu z samym wirusem?

Motoba spojrzał na Yoshizawę.
- Posłuchaj siebie! Jeśli to zrobimy, ty i inni ludzie, którzy są niezbędni do budowy nowego świata staną się ofiarami. Nie będę zagrażał ludziom, którzy wspierają nasz plan!

- Panie Motoba-

- Yoshizawa, nie pogarszaj tego, co staramy się osiągnąć tym aktem terroryzmu. Nie pozwolę, aby ktokolwiek wstydził się tego planu, który ma szczytny cel.

Od Motoby rzadko można było usłyszeć podniesiony ton głosu, jego troska o członków miała wpływ na zwiększenie morali. Dla Motoby, członkowie organizacji byli niczym więcej niż tylko pionkami do użycia. Te pionki, aby skutecznie je prowadzić, nie mogły się jednak dowiedzieć o ich prawdziwym celu.

- Oh, panie Motoba! Co chcesz, żebym zrobiła z ciałem? Do rana inni badacze wrócą – Hatsune apatycznie zdjęła maskę. Bawiąc się ostrzem sztyletu, wydawała się być niezadowolona, że zrobili tak mało.

- Na szczęscie, jest to poziom czwarty zakładu eksperymentalnego – Motoba powiedział względnie rzeczowo, siedząc w fotelu Nikaido.

- Nikt nie odkryje ciała, jeśli spalimy je wraz z zakażonymi zwierzętami laboratoryjnymi. Zrobimy to tak, że będzie wyglądało, jakby profesor Niakido udał się na małą wycieczkę.