wtorek, 6 września 2016

5. Udręczenie

Rozdział miał być wczoraj, ale z powodu kilku innych rzeczy (w tym szkoły) nie miałam kiedy go dokończyć tłumaczyć. ^^

___________________________________

Udręczenie

Tej nocy w Laboratorium Badawczym Nikaido, położonym na wzgórzu na obrzeżach Tokio, pozostali tylko Profesor Nikaido i jego asystentka Kujo.

- Profesorze, czy prace nad antidotum są skończone?

- Tak, skończone. Jutro poinformuję Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki i przekażę im antidotum. Jeśli wirus i antidotum wpadłoby kiedyś w ręce terrorystów, świat dobiegłby końca. Aż nazbyt łatwo – powiedział Nikaido. - Mam zamiar dla ostrożności przechowywać wirusa i antidotum w oddzielnych pojemnikach głębokiego zamrażania. Nie można ich otworzyć bez hasła i mojego uwierzytelniania biometrycznego.

- Znakomita robota, Profesorze – powiedziała Kujo, ale jej twarz była wciąż poważna.

- Dzięki – odpowiedział roztargniony Nikaido. To była inna reakcja w rodzaju satysfakcji jaką naukowiec może czuć po zobaczeniu, że jego praca dojdzie do skutku.

Kujo zaptała:
- Coś cię trapi?

- Rozumiem, że ta praca może uratować życie. Niemniej jednak, mam w laboratorium przemycone wirusy poziomu czwartego*. Mogę sobie wyobrazić protesty mieszkańców z okolicy, nie mówiąc już o wypowiedzeniu przez Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej. Oczywiście, jestem przygotowany na efekt uboczny.

Dla prywatnego ośrodka badawczego, Laboratorium Badawcze Nikaido zostało wyposażone w najnowocześniejsze urządzenia: tylko kilka laboratorium chorób badawczych w Japonii zostało wyposażone do wirusów poziomu czwartego – zakwalifikowane jako mające największe ryzyko zagrożenia biologicznego. Wirusy poziomu czwartego, to takie jak wirus Ebola i wirus Marbug, mające wysoki współczynnik śmiertelności, natomiast laboratorium poziomu czwartego* były obiektami z bezpiecznymi urządzeniami do operowania takimi wirusami wysokiego ryzyka. ( Ujmując to w inny sposób, wygląda na to, że laboratorium poziomu czwartego w razie wypadku mieści w sobie wirus poziomu czwartego.)

Był jednak jeden możliwy warunek, który pozwalał na posiadanie takich wirusów: okoliczna społeczność musiała zgodzić się wziąć na siebie ryzyko infekcji. Z pewnością inne laboratoria czwartego poziomu bezpieczeństwa biologicznego istniały w Japonii. Ale żadne z nich nie zostało wykorzystane jako obiekt poziomu czwartego ze względu na protesty mieszkańców żyjących w okolicy. Dla mieszkańców była to oczywista i naturalna reakcja na zagrożenie wirusem tak śmiertelnym jak Ebola, który trafiłby do ich sąsiedztwa. Laboratorium Badawcze Nikaido nie było wyjątkiem: było ograniczone od przynoszenia czegokolwiek wyższego niż ryzyka poziomu trzeciego, jak podkreślono w porozumieniach z okolicznymi mieszkańcami, gdy laboratorium zostało zbudowane.

- Ale profesorze, to nie jest tak, że prowadzisz te badania dla sławy lub osobistych korzyści.

- Masz rację. Ludzie cierpią, gdy my rozmawiamy, a jednak opracowanie antidotum zostało wstrzymane tylko dlatego, że nie ma wystarczająco dużo rynku dla niego. Tylko kraje rozwijające się są dotknięte wirusem. Ja tylko chciałem to zmienić. Ale... - Nikaido długo przyglądał się dwóm ampułkom przed nim. - Nie muszę ci mówić, że obecna strategia w przeważającej części jest leczeniem objawów. Nigdy nie było antidotum tak niezawodnego jak to. Ten wirus jest jak tykająca bomba, która ma dwutygodniowy okres inkubacji, podczas którego komórki wirusowe mnożą się wewnątrz gospodarza bez jego wiedzy o tym, że jest zainfekowany. W zależności od sposobu użytkowania, wirus może równie dobrze stać się ostateczną bronią.

Płyny znajdujące się wewnątrz dwóch ampułek zdawały się błyszczeć, jakby pogardzając takim okropnym losem.

- Widocznie Kira, który wywołał spore zamieszanie, był zdolny do zabicia kogoś z własnego wyboru. Z drugiej strony, ktokolwiek jest w posiadaniu wirusa i antidotum, byłby w stanie zabić każdego z ludzi z własnego wyboru. W tym względzie, wirus może okazać się bardziej obrzydliwy niż Kira, jeśli byłby używany w służbie niebezpiecznej ideologii.
Nikaido westchnął i odwrócił się w stronę ramki ze zdjęciem na blacie biurka. Było w niej rodzinne zdjęcie uchwycone podczas szczęśliwszych dni.

- Ten wirus nie będzie własnością tylko Japonii. Ministerstwo Zdrowia prawdopodobnie zdecyduje o wysłaniu go do CDC*. W końcu, wszystko co zrobiłem jest kokiem w kierunku rozwoju broni wirusowej. Co powiedziałaby moja żona, gdyby żyła... - uśmiech wstrętu do samego siebie pojawił się na twarzy Nikaido.

- Ale Profesorze, USA ogłosiło, że przeprowadzi badania broni biologicznej jedynie w celach obronnych. – Mimo usilnych starań Kujo, aby go uspokoić, poważny wyraz pozostał na twarzy Nikaido.

- Tato, kolacja gotowa! - Maki pojawiła się ubrana w fartuch.

- Maki, znowu przyszłaś tu bez mojej zgody, prawda? Muszę porozmawiać z ochroną – powiedział Nikaido. Choć jego ton zawierał dezaprobatę, Nikaido uśmiechał się.

- Dobra, dobra, ale wróć do domu, zanim obiad wystygnie. I jak długo masz na sobie ten sam fartuch? Zdejmij go już!

Chwilę wcześniej zanim zaczęła mówić, Maki była u boku ojca, ściskając fartuch laboratoryjny Nikaido. Kujo patrzyła, próbując powstrzymać się od śmiechu.

- Dr. Kujo, jak pani myśli, kiedy mogłaby pani przyjść mnie dalej uczyć? - zapytała Maki.

- Co powiesz na jutro wieczór?

- Super. Idę teraz nakarmić zwierzęta. - Odeszła z płaszczem ojca w ramionach.

Nikaido westchnął, obserwując odchodzącą córkę.
- Jest z każdym dniem coraz bardziej podobna do swojej matki. Musi wciąż tęsknić za jej dotykiem, ale muszę powiedzieć, że jest grzeczniejsza.

- Całkowicie zmienia się w twoją żonę. To tylko dziewczynka – a ma wybitnego światowego profesora immunologii pod pantoflem.

*******

Kiedy Kujo zajrzała do pokoju hodowli zwierząt, Maki karmiła szympansa laboratoryjnego.

- Jedz – powiedziała Maki do małpy. Mimo, że jej głos był wesoły, po jej policzkach spływały łzy. Zwierzęta w pokoju miały być badane w eksperymentach laboratoryjnych następnego dnia. Widząc Kujo, Maki szybko otarła łzy.

- Wiem, że nie powinnam się do nich przywiązywać...

Nieświadomy własnego losu, szympans w klatce także przywiązał się do Maki. Szympans wyszczerzył zęby w defensywie, gdy Kujo schyliła się obok Maki.

- Mamy prawo żyć szczęśliwym, zdrowym życiem, ponieważ dziesiątki tysięcy zwierząt, takich jak ten szympans, poświęciło swoje życia. Ale wszyscy ludzie zabijają je, nienawidzą i robią, co im się podoba. Chyba zapomnieli, że natura jest tym, co trzyma nas przy życiu – powiedziała Maki.

Kujo spojrzała dziewczynce w oczy.
- Mak, myślisz, że ludzie tego świata zasługują na życie kosztem pogorszenia warunków życia tych zwierząt?

Maki spojrzała na zwierzęta i rozważała przez chwilę pytanie.
- Nie wiem, ale jeśli te zwierzęta muszą być uśmiercany, abyśmy mogli żyć, myślę, że musimy żyć życiem, które nam dały, jak najpełniej – Maki bez wahania zwróciła swoje niewinne oczy na Kujo. - Dlaczego pani pyta, dr. Kujo?

Kujo uśmiechnęła się smutno i objęła ramiona dziewczynki.
- Myślę, że jeśli każdy myślałby tak jak ty, świat zmieniłby się na lepsze. - Twarz Kujo, której Maki nie mogła zobaczyć w ciemności panującej w pokoju, wykrzywiona była z bólu.




* Jeśli ktoś chciałby poczytać o poziomach laboratorium i szczegółach laboratorium poziomu czwartego to odsyłam do strony: https://sprostowania666.wordpress.com/2010/05/27/biolaby/
* CDC Centers for Disease Control and Prevention (Centra Kontroli i Prewencji Chorób) https://pl.wikipedia.org/wiki/Centers_for_Disease_Control_and_Prevention


sobota, 3 września 2016

4. Suruga

Przepraszam za długą przerwę w dodawaniu rozdziałów ^^  O wszelkich błędach informujcie mnie w komentarzach.
_________________________________



Suruga

- Co z łagodnym systemem zabezpieczeń? - Suruga powiedział do obiektywu. Po pokazaniu twarzy do kamery nadzoru, wszedł do Komendy Głównej dochodzenia w sprawie Kiry.

Rozpoznawanie odcisków palców za pomocą skanera, skanowanie siatkówki, wykrywacze metalu, a także inne środki bezpieczeństwa stawały się bezużyteczne, gdy drzwi zostały otwarte. Suruga nie musiał nawet pokazywać swojej odznaki FBI.

Obserwując światła prowadzące wzdłuż ścian, wsiadł do windy i zjechał cztery piętra pod ziemię. Przed nim, obok ciężkiej bramy, była Sala Operacyjna, centrum nerwowe budynku Dochodzenia w sprawie Kiry. Nigdzie nie było nikogo widać, a niezliczone monitory w środku przestronnego pokoju były wyłączone.

- Jestem z FBI, jest tu ktoś? - głos Surugi odbił się echem w ciszy. W pokoju było zupełnie cicho, bez żadnego wspomnienia o psychologicznej walce w przeciąganiu liny przeciwko diabolicznemu Kirze, które zostały prowadzone w jego ścianach.

Suruga odwrócił się, drapiąc się po głowie, a on tam był.

- Whoa! - Suruga odskoczył od mężczyzny, który nagle pojawił się za nim.

L stał pochylając się do przodu, patrząc na Surugę. Splątana czupryna, zwykła biała koszula z długim rękawem i wyblakłe niebieskie dżinsy. Wydawał się mieć mocno zakrzywioną postawę i nie był gotowy do ataku, jak początkowo obawiał się Suruga.

Najbardziej wyróżniającym się elementem wśród różnych dziwnych części połatanych razem i tworzących jego twarz były oczy w czarnych otoczkach osoby cierpiącej na chroniczną bezsenność.

- Kim jesteś? - zapytał Suruga, zachowując jednocześnie ochronę i dystans.

- Mów do mnie Ryuzaki – powiedział mężczyzna wskakując na kanapę. Wzniósł nogi przyciągając je mocno do ciała, sięgnął po kilka kostek cukru pozostających na dnie czegoś, co wyglądało jak olbrzymie akwarium.

- Jesteś prawdziwy? - Surudze mówiono, że L używał imienia Ryuzaki pracując wewnątrz Komendy Głównej dochodzenia w sprawie Kiry. Mimo irytacji, którą czuł przez jego brak zainteresowania na jego przybycie, Suruga studiował tył jego zaokrąglonych ramion, jakby chciał go ocenić.

Powszechnie znane było to, że L nigdy nie ujawniał swojego prawdziwego nazwiska lub twarzy. L nie pokazał swojej twarzy nawet Naomi Misorze, z którą współpracował rozwiązując Sprawę Morderstw BB w Los Angeles. Zatem Suruga nie miał innego wyboru, jak tylko trzymać go za słowo. Jednak człowiek stojący przed nim był daleki od jego wyobrażenia najlepszego detektywa na świecie.

- Uh, wybacz mi, ale będę bezceremonialny. Czy naprawdę jesteś L?

- Tak. Jestem, także, L – człowiek, który nazywał siebie Ryuzakim odpowiedział niedomówieniem, jakby chciał uniknąć pytania. Jednak odpowiedź wydawała się wzmocnić zaufanie Surugi do mężczyzny. Tak długo, jak nikogo nie ma w pobliżu, pierwszym krokiem jest wkupienie się do łask Ryuzakiego. Bez ujawniania moich intencji... Suruga pomyślał, odchrząknął i zbliżył się do człowieka siedzącego na kanapie.

- Hideaki Suruga – powiedział. - Jestem z FBI. Raye i ja spotkaliśmy się w akademii. A teraz mam przejąć obowiązki Naomi. Początkowo także miałem pomagać im w weselu, ale... - Suruga urwał, kiedy mężczyzna na kanapie odwrócił się wreszcie okazując zainteresowanie. Właściwie, tylko jego głowa się odwróciła, podczas gdy reszta nadal była przodem, jak marionetka z zaplątanymi sznurkami.

- Jesteś Suruga? Z FBI? - Spoglądając przez splątaną czuprynę, mężczyzna wbił wzrok w czoło Surugi.

Chociaż Suruga zachował kamienną twarz zgodnie z zasadami pracy pod przykrywką, zaatakował go chłód, który sprawił, że włosy stanęły mu dęba. FBI wydało mu fałszywy identyfikator, a wszelkie odniesienia do jego prawdziwego nazwiska w aktach L'a mogły zostać zhakowane i zmienione. Zostały podjęte wszelkie środki ostrożności.

Ale co, jeśli może zobaczyć moje prawdziwe imię... Walcząc z powracającymi myślami, Suruga kontynuował – Przyszedłem tutaj, aby zaoferować moją wdzięczność. Za pomszczenie śmierci Raya i Naomi pokonując Kirę. Nie wahaj się i daj mi znać, jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić.

Mężczyzna nazywający siebie L'em, nadal wpatrywał się w Surugę, podczas gdy jedno z jego długich ramion znalazło drogę do akwarium. Widząc rękę na próżno grzebiącą wewnątrz pustego akwarium, L nagle zeskoczył z kanapy z wyrazem szoku. Zajrzał pod sofę i wczołgał się pod stół na czworakach, wyraźnie na jakiejś podstawie. Czołgał się po wiązce kabli biegnących od monitorów, kontynuował dalej, przenosząc swoje długie ramiona i nogi w spazmatycznych ruchach.

Co do diabła? Suruga zaniemówił przez dziwaczne zachowanie mężczyzny; L dotarł do ściany i wstał, wpadając po drodze na różne przeszkody.

Z szybkością zakłamującą jego zakrzywioną postawę, pchnął przeciwną nieozdobioną ścianę zgodne z jakąś niepisaną formułą. Następnie, co wydawało się być bezszelestne, ściana otworzyła się ukazując przedziały jeden za drugim. W pierwszej komorze przechowywano więcej takich samych białych koszulek z długim rękawem i spranych dżinsów jakie miał na sobie, drugi zawierał zapas telefonów komórkowych, a następny zbiór towarów Misy Amane. Wszystkie rzeczy zostały starannie ułożone i zorganizowane.

W końcu, ostatni przedział L'a był pusty.

- Mamy problem!

- Co to jest? Nowy przypadek?

Suruga nie mógł pomóc, pochylając się do przodu. Utrzymując surowy wygląd, L zapytał:

- Czy mógłby pan pobiec na zewnątrz, żeby przynieść mi trochę słodkiego ciasta ziemniaczanego z Funawa?