Ogromnie przepraszam, że przez tak długi czas nic nie przetłumaczyłam. Obiecuję, tym kilku osobom, które to czytają, że jeszcze dzisiaj, albo jutro, dodam kolejny rozdział i zacznę tłumaczyć częściej, bo znalazłam w tygodniu trochę czasu. Mam w planach też poprawienie tych rozdziałów, które już są, a także publikowanie tłumaczenia na wattpadzie ^^
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.
L Change The World Tłumaczenie pl
niedziela, 12 marca 2017
sobota, 10 grudnia 2016
7. Włamanie.
System
Alarmowy: Intruz
...13
lipca 02:32:53...
...Liczba
serwerów kierowniczych, 5...
…Naruszone
zapory 3/5...
…Odzyskiwanie
rejestru Śledzenie OK...
…Intruz
zidentyfikowany
Profesor
Nikaido wypuścił spokojne westchnienie, przeprowadzając kontrolę
bezpieczeństwa. Obronny system włamaniowy opracowany przez Q z
Wammy House i przekazany mu przez jego osobistego przyjaciela
Watari'ego, zidentyfikował sprawcę, który umiejętnie używał
kilku serwerów na całym świecie w drodze do systemu laboratorium.
-
Atak z wewnątrz laboratorium...
Nie
chcąc zaakceptować prawdy, Nikaido w milczeniu przeprowadzał
kontrolę bezpieczeństwa ponownie i ponownie. Patrzył na ten sam
wynik wyświetlany na monitorze i westchnął głęboko.
Było
po dwudziestej trzeciej, więc w laboratorium nie było nikogo
innego. Oczy Nikaido wędrowały w poszukiwaniu czegoś. Tak jak
nie jestem w stanie zobaczyć wirusa bez mikroskopu, wydaje się, że
nie udało mi się zobaczyć ludzi, którzy tam są. Oburzony
uśmiech opuścił jego usta. Wpatrywał się w filiżankę w ręku,
ale nie pił herbaty, którą zrobiła dla niego Kujo, i która była
już zimna.
Nagle alarm
się włączył. Monitor nadzorujący pokazał zdjęcie grupy ludzi,
zamaskowanych i uzbrojonych w karabiny, próbujących włamać się
do laboratorium. Przełączając się na inną kamerę, Nikaido
znalazł strażnika w pomieszczeniu ochrony , który osunął się
nieprzytomny. Wydawał się być pod wpływem narkotyków.
Nikaido cicho
zamknął oczy.
Tak długo,
jak był w posiadaniu wirusa, który miał potencjał, aby stać się
wydajniejszy niż broń głowic jądrowych, był przygotowany do
takiej sytuacji. Odwrócił się do komputera i zaczął wściekle
pisać. Po wysłaniu jednego e-maila, usunął wszystkie swoje pliki
za pomocą systemu alarmowego stworzonego przez Q.
Intruzi
spokojnie weszli do laboratorium tylko sekundę później.
- Profesorze
Nikaido, musi być pan bardzo zajęty, ale chcielibyśmy zabrać
trochę twojego czasu – zamaskowany mężczyzna, który wydawał
się być liderem grupy, zapowiedział swoje przybycie w uprzejmy
sposób przeczący jego groźnemu wyglądowi.
-
Wydaje mi się, że nie był pan umówiony – powiedział Nikaido.
-
Nie zajmiemy zbyt wiele czasu. Pójdziemy sobie jak tylko weźmiemy
to, po co tutaj przyszliśmy.
-
A co to takiego?
Przywódca
usiadł na sofie, a stojący obok niego mężczyzna odpowiedział za
niego:
-
Nie powinniśmy ci mówić, nieprawdaż?- podniósł karabin.
-
Jeśli cenię swoje życie.. O to chodzi? Na co dzień mam do
czynienia ze śmiertelnymi wirusami . Nie boję się śmierci.
Kobieta
w minispódniczce podeszła.
-
Aww, wiedziałam, że to powiesz. To dlatego zaprosiliśmy
specjalnego gościa! - powiedziała, strzelając palcami z
podniecenia w sposób, który wydawał się całkowicie nieodpowiedni
do sytuacji.
-
Nie! - Twarz Nikaido zbladła gdy wstał.
-
Nie! Puszczaj... pozwól mi odejść! - Maki starała się uwolnić,
kiedy została przyprowadzona przed zrelaksowanego mężczyznę na
kanapie.
-
Musiała przyjść, aby sprawdzić, dlaczego wracasz tak późno do
domu. Oszczędziła nam kłopotu!
-
Raczej nie zrobię nic skrajnego, więc mam nadzieję, że będziesz
po cichu robić to, o co poprosimy. Jak widać – lider grupy
wzruszył ramionami, spoglądając za siebie – są dość porywczy.
Młodsi
członkowie stojący za nim zachichotali.
Nikaido
spojrzał na mężczyznę na kanapie.
-
Więc jesteś tu dla wirusa. Mogę sobie tylko wyobrazić głupi
plan, który wymyśliłbyś, gdybym przekazał wirusa komuś twojego
pokroju, który posuwa się do czegoś takiego, aby dosatć to, czego
chce.
-
Głupi, powiadasz? - powtórzył mężczyzna wstając powoli. Ze
stale obecnym uśmiechem wystającym zza maski, chwycił Nikaido za
kołnierz i kopnął go w dolną część brzucha.
Nikaido
zaniósł się kaszlem i padł na krzesło
-
Nie jestem aż tak głupi jak wy, którzy chcielibyście stworzyć
broń, taką jak wirus, wiedząc, że japoński rząd i USA mają
swój sposób na to.
-
Jesteś w błędzie! Mój ojciec nie chciał stworzyć broni. Kłamca!
Puść mnie! - Maki, której ramion były trzymane za nią, próbowała
się uwolnić.
-
Oh, zamknij ryj, dobrze? Nienawidzę brzmienia dziecięcych głosów.
Teraz jestem zirytowana – młoda kobieta zaczęła bawić się
sztyletem wiszącym przy jej pasie. Ostrze błyszczało.
Nikaido
zagryzł wargę i warknął:
-
Wirus i antidotum są przechowywane w pojemnikach głębokiego
zamrażania w oddzielnych komorach. Można je otworzyć tylko za
pomocą hasła i uwierzytelniania biometrycznego.
-
Teraz proszę pokazać nam drogę.
-
Tato, nie dawaj im tego! - krzyknęła Maki, kiedy Nikaido szedł w
kierunku schowków z karabinem na plecach. Wykrztusił:
-
Skończyłem antidotum dopiero ostatniej nocy. Nie mówiłem o tym
jeszcze nikomu. Tylko w jaki sposób informacje wyciekły?
Lider
roześmiał się.
-
No to teraz, mówisz, że wybitny wirusolog tki jak ty nie jest w
stanie zidentyfikować źródła wirusa?
Przybyli
do schowka, a Nikaido nie miał wyboru, musiał oddać ampułkę
wirusa liderowi grupy. Przeszli do sąsiedniego przedziału do
przechowywania. Nikaido wziął ampułkę z antidotum do ręki i
zatrzymał się.
Nastąpi
koniec świata, jeśli oni tego użyją Nikaido
zawachał się i zapytał:
-
Do czego tego użyjecie?
-
Nie martw się. Użyjemy tego do zaprowadzenia pokoju na świecie –
powiedział lider grupy.
Nikaido
utkwił wzrok w mężczyźnie i powiedział:
-
Pokój na świecie, o którym mówisz będzie wygodny tylko dla
ciebie. Jesteś taki sam Kira, który zabijał przestępców bez
względu na prawo.
Lider
w masce pozostał niewzruszony.
-
Taki sam jak Kira- dla nas to bardzo duży komplement. Nasza wola
stworzenia idealnego społeczeństwa jest nie mniej pasjonująca niż
Kira.
Nikaido,
słysząc te słowa, zamknął oczy. Gdy je otworzył, w jego oczach
była cicha determinacja. Maki z trudem przełknęła ślinę.
-
Nie należy zapominać o tym, co trzeba zrobić. Aż do ostatniej
chwili... - mruknął Nikaiso do siebie, jakby chciał się upewnić
o własnej determinacji. W następnej chwili rozbił ampułkę o
podłogę i rzucił się na jednego z mężczyzn trzymających
karabin.
Palce
mężczyzny przypadkowo nacisnęły spust. Strzał karabinu zadzwonił
w całym pomieszczeniu, wszystko się zatrzymało.
-
Ja... ja go zastrzeliłem – powiedział mężczyzna, wyraźnie
zdenerwowany mimo maski na twarzy – To nie była moja wina.
Spojrzał
na Nikaido. Naukowiec osunął się na kolana; kula trafiła w jego
pierś.
-
Rz-rzuciłeś się na mnie pierwszy – powiedział mężczyzna.
Oszołomiony, rzucił karabin. Najwyraźniej nikogo nigdy wcześniej
nie zastrzelił.
Łapiąc
powietrze, Nikaido wykrztusił:
-
Usunąłem... antidotum... dane... Jeśli umrę... nie będziecie
mogli... go wyprodukować.
Powoli
Nikaido przechylił się do przodu i upadł.
-
Tato!- Maki, która bezradnie stała obok, strząsnęła trzymające
ją ramiona i rzuciła się do ucieczki.
-
Hej, zatrzymaj się!
Maki
przdarła się przez linię ramion, które próbowały ją złapać,
pochyliła się i przeszła między nogami jednego z mężczyzn.
Człowiek próbował ją chwycić, ale ich długie karabiny zderzyły
się ze sobą. Dziewczynka uciekła z przechowalni, zamykając za
sobą drzwi i zaklinowała je końcem mopa.
-
Rozbijcie je!
Mężczyźni
szybko wyważyli drzwi,ale Maki już nie było.
-
Schody! Poszła na górę!
-
Przy każdych wejściach postawiliśmy strażników. Ona nie
ucieknie!
Mężczyzna
usłyszał kroki i natychmaist pobiegł na strumień oślepiającego
środka z gaśnicy. Maki wypełniała wąski korytarz pianką stojąc
na górnej części schodów, a następnie odrzuciła pusty pojemnik
na najbliższego mężczyznę.
-
Argh!
Więcej
gaśnic – tym razem trzy z nich – odbijały się od schodów i
uderzyły w nogi i ramiona, a nawe zamaskowane czoła.
Podczas
gdy mężczyźni próbowali wspiąć się po chodach, dziewczynka
znowu zniknęła.
-
Sprawdźcie pokoje!
-
Rozumiem.
Mężczyzna
był teraz zły i kopnął w otwarte drzwi od pokoju, nie zadając
sobie trudu, aby sprawdzić oznaczenia na nich. Natychmaist upadł na
plecy, gdy małpa przeleciała tuż za nim.
-
Cholera, teraz cię dorwę! - krzyknął czerwony na twarzy
mężczyzna, który zrzucił maskę po tym, jak małpa podrapała go
po twarzy.
Tymczasem
Maki schroniła się wewnątrz biura ojca. Zobaczyła płaszcz
laboratoryjny ojca wiszący na ścianie i przypomniała sobie twarz
ojca w chwili śmierci. Nie mogła stłumić szlochu. Dotknęła
delikatnie płaszcz i przypomniała sobie co powiedział jej ojciec:
Maki, jeśli coś mi się stanie, weź to co jest w sejfie i
uciekaj. Musisz ocalić świat.
-
Tatusiu... co to jest?
Wewnątrz
sejfu był miś.
Przez
chwilę patrzyłą na niego tępo, ale groźne kroki były z każdą
chwilą coraz bliżej i bliżej. Skinęła zdecydowanie, weszła do
środka sejfu i zamknęła drzwi od wewnątrz. Po chwili trzasnęły
zamknięte drzwi i mężczyźni wpadli bez oddechu. Spojrzeli na
siebie i wybuchnęli śmiechem.
-
Zupełnie jak dziecko. Co ona ma zamiar zrobić w zamkniętym sejfie?
Lider,
wreszcie zatrzymując się, powiedział:
-
Jak mysz w pułapce. Powinniśmy być w stanie łątwo odkryć kod
dostępu do sejfu... - wtedy rozkazał:
-
Otwórz go, Yoshizawa. Szybko.
-
Tak jest, sir.
Z
laptopem i dwona krokodylkami, człowiek nazywany Yoshizawa zabrał
się do pracy, zhakował zamek i jednocześnie jego oprogramowanie.
Minęło zaledwie kilka minut. Pociągnął otwarte drzwi sejfu i
zajrzał do środka.
-
Wyjdź. Poczekaj, tylko dostanę cię w swoje ręce – powiedział z
brawurową miną, choć już zarówno dostał gaśnicą i małpą po
twarzy. Jednak zaraz wrócił jego straszny wygląd.
-
Panie Motoba, tam jest zasuwka.
Motoba,
lider, położył rękę na głowie i dramatycznie spojrzał w sufit.
-
Już ją mieliśmy. Musiała zejść do podziemnych korytarzy.
-
Mamy po nią iść?
-
Nie przejmuj się, Konishi – odpowiedział Motoba. Zdjął maskę i
usiadł na sofie.
-
Profesor powiedział, że zniszczył wszystkie dane na temat wirusa.
-
Uh, tak... - powiedział Konishi, który sprawdzał dane na
komputerze profesora. Z oczami wystającymi nieśmiało zza okularów
, Konishi pokręcił głową.
-
Wszystko zostało usunięte. Dane nie mogą być odzyskane.
Niewzruszony
Motoba mruknął:
-
Tak długo, jak był świadomy możliwości, że wirus może być
wykorzystany przez terrorystów, nigdy nie usunąłby całkowicie
wyników badań. Dane muszą być gdzieś indziej. Komu mógłby je
powierzyć?
-
Komuś, komu ufa najbardziej... córce? - zaproponował Yoshizawa.
Motoba potaknął.
-
Poświęcił życie, aby zabezpieczyć jej ucieczkę. Nie wiadomo kto
może jej pomagać. Musimy podejść do tego bardziej bezpośrednio.
Ale naszym pierwszym krokiem jest znalezienie dziewczynki.
Choć
w duchu przeklinał niepowodzenie mężczyzny, Motoba nie pozwalał
na to. Już planował następny ruch.
-
Ale panie Motoba, teraz mamy wirusa. Czy nie moglibyśmy
przeprowadzić planu z samym wirusem?
Motoba
spojrzał na Yoshizawę.
-
Posłuchaj siebie! Jeśli to zrobimy, ty i inni ludzie, którzy są
niezbędni do budowy nowego świata staną się ofiarami. Nie będę
zagrażał ludziom, którzy wspierają nasz plan!
-
Panie Motoba-
-
Yoshizawa, nie pogarszaj tego, co staramy się osiągnąć tym aktem
terroryzmu. Nie pozwolę, aby ktokolwiek wstydził się tego planu,
który ma szczytny cel.
Od
Motoby rzadko można było usłyszeć podniesiony ton głosu, jego
troska o członków miała wpływ na zwiększenie morali. Dla Motoby,
członkowie organizacji byli niczym więcej niż tylko pionkami do
użycia. Te pionki, aby skutecznie je prowadzić, nie mogły się
jednak dowiedzieć o ich prawdziwym celu.
-
Oh, panie Motoba! Co chcesz, żebym zrobiła z ciałem? Do rana inni
badacze wrócą – Hatsune apatycznie zdjęła maskę. Bawiąc się
ostrzem sztyletu, wydawała się być niezadowolona, że zrobili tak
mało.
-
Na szczęscie, jest to poziom czwarty zakładu eksperymentalnego –
Motoba powiedział względnie rzeczowo, siedząc w fotelu Nikaido.
-
Nikt nie odkryje ciała, jeśli spalimy je wraz z zakażonymi
zwierzętami laboratoryjnymi. Zrobimy to tak, że będzie wyglądało,
jakby profesor Niakido udał się na małą wycieczkę.
piątek, 7 października 2016
6. Plan
Przepraszam, że tak długo nic nie było i musieliście tyle czekać na rozdział, ale szkoła mnie wykańcza i jak wracam o 16 to do czasami do 20 siedzę w książkach. Postaram się jednak dodawać rozdziały częściej. Pozdrawiam ^^ (jeśli coś byłoby nie zrozumiałe to piszcie w komentarzach)
________________________________________________
Plan
Starszy
człowiek, dr. Kagami, wyjrzał za okno swojego biura. Droga
ekspresowa Shuto biegła tuż za oknem. Za nieskończonym sznurem
samochodów stało wiele syntetycznych wieżowców, a w tle, niebo
wypełnione smogiem nieśmiało wyglądało zza budynków, które w
większości je zasłaniały.
Dr.
Kagami patrzył na tą scenę i mruknął do nikogo szczególnego:
-
Czy to naprawdę postęp ludzkości? Nawet podczas gdy ludzie są
świadomi ponurej przyszłości z nadchodzącym kryzysem
żywnościowym, wzrostem poziomu mórz na skutek globalnego
ocieplenia i wyczerpywania się zasobów ropy naftowej, nadal
odkładają podjęcie decyzji. Nie jest to ani postęp, ani dobrobyt.
W rzeczywistości, ludzkość się cofa.
Kagami
wypuścił oburzone westchnienie i odwrócił się w stronę pokoju.
-
Ludzie zapomnieli, że są częścią ziemskiego środowiska. Idealny
cykl natury istnieje teraz tylko w tym miniaturowym ogrodzie.
Skierował
kochający wzrok ku szkle okrywającym to, co nazywał miniaturowym
ogrodem. Był to ogromny biotop znajdujący się na środku
pomieszczenia. Wewnątrz biura NPO Blue Ship, przy biurkach
schowanych nieśmiało z drogi biotopu zajmującego połowę pokoju,
około dziesięciu członków organizacji przygotowywało ulotki
edukacyjne dotyczące ochrony środowiska.
Starszy
mężczyzna wystawił głowę z gabinetu.
-
Doktorze Kagami, właśnie otrzymaliśmy wiadomość. TO jest
skończone.
Kagami
uśmiechnął się na tą informację.
-
Dobrze, dobrze. Dobrze więc, Motoba?
Na
twarzy Motoby był spokojny uśmiech.
Członkowie
podnieśli wzrok. Ich praca była skończona.
-
Panie i panowie – Motoba zrobił krok w stronę pracowników. Ten
sam spokojny uśmiech. Był to niezachwiany wygląd, choć spokojny,
nigdy nie może być brany za łaskawy. Spokojne oczy, które nigdy
nie były wzburzone i duży ślad po oparzeniu na policzku
pozostawiały szczególnie silne wrażenie na tych, którzy spotkali
mężczyznę.
Motoba
mówił:
-
Nadszedł czas dla wszystkich nas wszystkich, którzy przystąpiliśmy
do sprawy na poparcie tych ideałów przedstawionych w wielkim dziele
Dr. Kagami'ego, Alarm czerwony: Gatunek Człowiek, aby
zrobić pierwszy krok w kierunku przywrócenia idealnego świata,
społeczeństwa, które sobie wyobraziliśmy. To może być trudna
decyzja dla was wszystkich, którzy zgromadzili się dla dobra
sprawy. Jednakże w tym krytycznym zwrotnym punkcie historii
ludzkości, ważne jest, aby być przygotowanym do poniesienia pewnej
ilości ofiar i koniecznie przeprowadzić selekcję kilku mas.
Wszyscy jesteście wybrani z jakiegoś powodu. Będziecie zmieniać
świat.
Motoba
powiedział te słowa niezliczoną ilość razy od kiedy wstąpił do
Blue Ship dwa lata temu. Słowa, mające na celu zakorzenienie
zwolennikom Kagami'ego idei, że ich wybór był dobrowolny, a nie
zostali do niczego zmuszeni. Tylko nieliczni oświeceni mogli
wybierać takie wzniosłe ideały. Mimo powtarzanych słów, małej
ilości detali, prawienie wielu komplementów, było prymitywną
formą manipulacji, członkowie żarliwie klaskali.
-
Zbliża się dzień, gdy naturalna równowaga zawarta wewnątrz
ogrodu zostanie przywrócona do świata.
Kagami
zmrużył oczy, jakby widząc przyszłość w tym miniaturowym
ogrodzie. Biotop, tak jak jego wielkość, były symbolem ciężkiej
pracy członków, jak również fizyczną przestrzenią zawierającą
ich ideały. Wewnątrz zrównoważonego ekosystemu, każdy organizm
spełniał swoją rolę integralnej części świata.
*****
Po
powrocie do swojego biura, Motoba zamknął drzwi i podniósł
słuchawkę.
Jego
angielski był biegły. Śmiejąc się z przerwami, przystąpił do
negocjacji.
-
Tak, tak, wierzę, że chcesz mnie wykorzystać. Możesz nabyć
rewolucyjny środek odstraszający, będący w stanie zastąpić broń
jądrową. Myślę, że cztery miliardy dolarów to okazja.
W
samotności, uśmiech Motoby zmienił się w cyniczne szyderstwo.
Uśmiech wydawał się jeszcze bardziej skręcony, przez blizną na
policzku, ale nikt nie był świadkiem tej transformacji.
-
Stawiasz twarde warunki, Generale. Może byłbyś lepszym biznesmenem
niż wojskowym.
Motoba
zakręcił globusem stojącym na jego starannie zorganizowanym
biurku, jakby już wygrał.
-
Rozumiem. Więc w pierwszej kolejności chcesz zobaczyć efekty.
wtorek, 6 września 2016
5. Udręczenie
Rozdział miał być wczoraj, ale z powodu kilku innych rzeczy (w tym szkoły) nie miałam kiedy go dokończyć tłumaczyć. ^^
___________________________________
Udręczenie
Tej
nocy w Laboratorium Badawczym Nikaido, położonym na wzgórzu na
obrzeżach Tokio, pozostali tylko Profesor Nikaido i jego asystentka
Kujo.
-
Profesorze, czy prace nad antidotum są skończone?
-
Tak, skończone. Jutro poinformuję Ministerstwo Zdrowia, Pracy i
Opieki i przekażę im antidotum. Jeśli wirus i antidotum wpadłoby
kiedyś w ręce terrorystów, świat dobiegłby końca. Aż nazbyt
łatwo – powiedział Nikaido. - Mam zamiar dla ostrożności
przechowywać wirusa i antidotum w oddzielnych pojemnikach głębokiego
zamrażania. Nie można ich otworzyć bez hasła i mojego
uwierzytelniania biometrycznego.
-
Znakomita robota, Profesorze – powiedziała Kujo, ale jej twarz
była wciąż poważna.
-
Dzięki – odpowiedział roztargniony Nikaido. To była inna
reakcja w rodzaju satysfakcji jaką naukowiec może czuć po
zobaczeniu, że jego praca dojdzie do skutku.
Kujo
zaptała:
-
Coś cię trapi?
-
Rozumiem, że ta praca może uratować życie. Niemniej jednak, mam w
laboratorium przemycone wirusy poziomu czwartego*. Mogę sobie
wyobrazić protesty mieszkańców z okolicy, nie mówiąc już o
wypowiedzeniu przez Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej.
Oczywiście, jestem przygotowany na efekt uboczny.
Dla
prywatnego ośrodka badawczego, Laboratorium Badawcze Nikaido zostało
wyposażone w najnowocześniejsze urządzenia: tylko kilka
laboratorium chorób badawczych w Japonii zostało wyposażone do
wirusów poziomu czwartego – zakwalifikowane jako mające
największe ryzyko zagrożenia biologicznego. Wirusy poziomu
czwartego, to takie jak wirus Ebola i wirus Marbug, mające wysoki
współczynnik śmiertelności, natomiast laboratorium poziomu
czwartego* były obiektami z bezpiecznymi urządzeniami do operowania
takimi wirusami wysokiego ryzyka. ( Ujmując to w inny sposób,
wygląda na to, że laboratorium poziomu czwartego w razie wypadku
mieści w sobie wirus poziomu czwartego.)
Był
jednak jeden możliwy warunek, który pozwalał na posiadanie takich
wirusów: okoliczna społeczność musiała zgodzić się wziąć na
siebie ryzyko infekcji. Z pewnością inne laboratoria czwartego
poziomu bezpieczeństwa biologicznego istniały w Japonii. Ale żadne
z nich nie zostało wykorzystane jako obiekt poziomu czwartego ze
względu na protesty mieszkańców żyjących w okolicy. Dla
mieszkańców była to oczywista i naturalna reakcja na zagrożenie
wirusem tak śmiertelnym jak Ebola, który trafiłby do ich
sąsiedztwa. Laboratorium Badawcze Nikaido nie było wyjątkiem: było
ograniczone od przynoszenia czegokolwiek wyższego niż ryzyka
poziomu trzeciego, jak podkreślono w porozumieniach z okolicznymi
mieszkańcami, gdy laboratorium zostało zbudowane.
-
Ale profesorze, to nie jest tak, że prowadzisz te badania dla sławy
lub osobistych korzyści.
-
Masz rację. Ludzie cierpią, gdy my rozmawiamy, a jednak opracowanie
antidotum zostało wstrzymane tylko dlatego, że nie ma wystarczająco
dużo rynku dla niego. Tylko kraje rozwijające się są dotknięte
wirusem. Ja tylko chciałem to zmienić. Ale... - Nikaido długo
przyglądał się dwóm ampułkom przed nim. - Nie muszę ci mówić,
że obecna strategia w przeważającej części jest leczeniem
objawów. Nigdy nie było antidotum tak niezawodnego jak to. Ten
wirus jest jak tykająca bomba, która ma dwutygodniowy okres
inkubacji, podczas którego komórki wirusowe mnożą się wewnątrz
gospodarza bez jego wiedzy o tym, że jest zainfekowany. W zależności
od sposobu użytkowania, wirus może równie dobrze stać się
ostateczną bronią.
Płyny
znajdujące się wewnątrz dwóch ampułek zdawały się błyszczeć,
jakby pogardzając takim okropnym losem.
-
Widocznie Kira, który wywołał spore zamieszanie, był zdolny do
zabicia kogoś z własnego wyboru. Z drugiej strony, ktokolwiek jest
w posiadaniu wirusa i antidotum, byłby w stanie zabić każdego z
ludzi z własnego wyboru. W tym względzie, wirus może okazać się
bardziej obrzydliwy niż Kira, jeśli byłby używany w służbie
niebezpiecznej ideologii.
Nikaido
westchnął i odwrócił się w stronę ramki ze zdjęciem na blacie
biurka. Było w niej rodzinne zdjęcie uchwycone podczas
szczęśliwszych dni.
-
Ten wirus nie będzie własnością tylko Japonii. Ministerstwo
Zdrowia prawdopodobnie zdecyduje o wysłaniu go do CDC*. W końcu,
wszystko co zrobiłem jest kokiem w kierunku rozwoju broni wirusowej.
Co powiedziałaby moja żona, gdyby żyła... - uśmiech wstrętu do
samego siebie pojawił się na twarzy Nikaido.
-
Ale Profesorze, USA ogłosiło, że przeprowadzi badania broni
biologicznej jedynie w celach obronnych. – Mimo usilnych starań
Kujo, aby go uspokoić, poważny wyraz pozostał na twarzy Nikaido.
-
Tato, kolacja gotowa! - Maki pojawiła się ubrana w fartuch.
-
Maki, znowu przyszłaś tu bez mojej zgody, prawda? Muszę
porozmawiać z ochroną – powiedział Nikaido. Choć jego ton
zawierał dezaprobatę, Nikaido uśmiechał się.
-
Dobra, dobra, ale wróć do domu, zanim obiad wystygnie. I jak długo
masz na sobie ten sam fartuch? Zdejmij go już!
Chwilę
wcześniej zanim zaczęła mówić, Maki była u boku ojca, ściskając
fartuch laboratoryjny Nikaido. Kujo patrzyła, próbując powstrzymać
się od śmiechu.
-
Dr. Kujo, jak pani myśli, kiedy mogłaby pani przyjść mnie dalej
uczyć? - zapytała Maki.
-
Co powiesz na jutro wieczór?
-
Super. Idę teraz nakarmić zwierzęta. - Odeszła z płaszczem ojca
w ramionach.
Nikaido
westchnął, obserwując odchodzącą córkę.
-
Jest z każdym dniem coraz bardziej podobna do swojej matki. Musi
wciąż tęsknić za jej dotykiem, ale muszę powiedzieć, że jest
grzeczniejsza.
-
Całkowicie zmienia się w twoją żonę. To tylko dziewczynka – a
ma wybitnego światowego profesora immunologii pod pantoflem.
*******
Kiedy
Kujo zajrzała do pokoju hodowli zwierząt, Maki karmiła szympansa
laboratoryjnego.
-
Jedz – powiedziała Maki do małpy. Mimo, że jej głos był
wesoły, po jej policzkach spływały łzy. Zwierzęta w pokoju miały
być badane w eksperymentach laboratoryjnych następnego dnia. Widząc
Kujo, Maki szybko otarła łzy.
-
Wiem, że nie powinnam się do nich przywiązywać...
Nieświadomy
własnego losu, szympans w klatce także przywiązał się do Maki.
Szympans wyszczerzył zęby w defensywie, gdy Kujo schyliła się
obok Maki.
-
Mamy prawo żyć szczęśliwym, zdrowym życiem, ponieważ dziesiątki
tysięcy zwierząt, takich jak ten szympans, poświęciło swoje
życia. Ale wszyscy ludzie zabijają je, nienawidzą i robią, co im
się podoba. Chyba zapomnieli, że natura jest tym, co trzyma nas
przy życiu – powiedziała Maki.
Kujo
spojrzała dziewczynce w oczy.
-
Mak, myślisz, że ludzie tego świata zasługują na życie kosztem
pogorszenia warunków życia tych zwierząt?
Maki
spojrzała na zwierzęta i rozważała przez chwilę pytanie.
-
Nie wiem, ale jeśli te zwierzęta muszą być uśmiercany, abyśmy
mogli żyć, myślę, że musimy żyć życiem, które nam dały, jak
najpełniej – Maki bez wahania zwróciła swoje niewinne oczy na
Kujo. - Dlaczego pani pyta, dr. Kujo?
Kujo
uśmiechnęła się smutno i objęła ramiona dziewczynki.
-
Myślę, że jeśli każdy myślałby tak jak ty, świat zmieniłby
się na lepsze. - Twarz Kujo, której Maki nie mogła zobaczyć
w ciemności panującej w pokoju, wykrzywiona była z bólu.
* Jeśli ktoś
chciałby poczytać o poziomach laboratorium i szczegółach
laboratorium poziomu czwartego to odsyłam do strony:
https://sprostowania666.wordpress.com/2010/05/27/biolaby/
*
CDC Centers
for Disease Control and Prevention (Centra Kontroli i Prewencji
Chorób)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Centers_for_Disease_Control_and_Prevention
Etykiety:
Amane Misa,
Change the world,
death note,
detektywi,
DN,
epidemia,
FBI,
kryminał,
książka,
L,
postacie,
powieść,
shinigami,
tłumaczenie,
Watari,
world,
Yagami
sobota, 3 września 2016
4. Suruga
Przepraszam za długą przerwę w dodawaniu rozdziałów ^^ O wszelkich błędach informujcie mnie w komentarzach.
_________________________________
_________________________________
Suruga
-
Co z łagodnym systemem zabezpieczeń? - Suruga powiedział do
obiektywu. Po pokazaniu twarzy do kamery nadzoru, wszedł do Komendy
Głównej dochodzenia w sprawie Kiry.
Rozpoznawanie
odcisków palców za pomocą skanera, skanowanie siatkówki,
wykrywacze metalu, a także inne środki bezpieczeństwa stawały się
bezużyteczne, gdy drzwi zostały otwarte. Suruga nie musiał nawet
pokazywać swojej odznaki FBI.
Obserwując
światła prowadzące wzdłuż ścian, wsiadł do windy i zjechał
cztery piętra pod ziemię. Przed nim, obok ciężkiej bramy, była
Sala Operacyjna, centrum nerwowe budynku Dochodzenia w sprawie Kiry.
Nigdzie nie było nikogo widać, a niezliczone monitory w środku
przestronnego pokoju były wyłączone.
-
Jestem z FBI, jest tu ktoś? - głos Surugi odbił się echem w
ciszy. W pokoju było zupełnie cicho, bez żadnego wspomnienia o
psychologicznej walce w przeciąganiu liny przeciwko diabolicznemu
Kirze, które zostały prowadzone w jego ścianach.
Suruga
odwrócił się, drapiąc się po głowie, a on tam był.
-
Whoa! - Suruga odskoczył od mężczyzny, który nagle pojawił się
za nim.
L
stał pochylając się do przodu, patrząc na Surugę. Splątana
czupryna, zwykła biała koszula z długim rękawem i wyblakłe
niebieskie dżinsy. Wydawał się mieć mocno zakrzywioną postawę i
nie był gotowy do ataku, jak początkowo obawiał się Suruga.
Najbardziej
wyróżniającym się elementem wśród różnych dziwnych części
połatanych razem i tworzących jego twarz były oczy w czarnych
otoczkach osoby cierpiącej na chroniczną bezsenność.
-
Kim jesteś? - zapytał Suruga, zachowując jednocześnie ochronę i
dystans.
-
Mów do mnie Ryuzaki – powiedział mężczyzna wskakując na
kanapę. Wzniósł nogi przyciągając je mocno do ciała, sięgnął
po kilka kostek cukru pozostających na dnie czegoś, co wyglądało
jak olbrzymie akwarium.
-
Jesteś prawdziwy? - Surudze mówiono, że L używał imienia Ryuzaki
pracując wewnątrz Komendy Głównej dochodzenia w sprawie Kiry.
Mimo irytacji, którą czuł przez jego brak zainteresowania na jego
przybycie, Suruga studiował tył jego zaokrąglonych ramion, jakby
chciał go ocenić.
Powszechnie
znane było to, że L nigdy nie ujawniał swojego prawdziwego
nazwiska lub twarzy. L nie pokazał swojej twarzy nawet Naomi
Misorze, z którą współpracował rozwiązując Sprawę Morderstw
BB w Los Angeles. Zatem Suruga nie miał innego wyboru, jak tylko trzymać go za słowo. Jednak człowiek stojący przed nim był
daleki od jego wyobrażenia najlepszego detektywa na świecie.
-
Uh, wybacz mi, ale będę bezceremonialny. Czy naprawdę jesteś L?
-
Tak. Jestem, także, L – człowiek, który nazywał siebie Ryuzakim
odpowiedział niedomówieniem, jakby chciał uniknąć pytania.
Jednak odpowiedź wydawała się wzmocnić zaufanie Surugi do
mężczyzny. Tak długo, jak nikogo nie ma w pobliżu, pierwszym
krokiem jest wkupienie się do łask Ryuzakiego. Bez ujawniania moich
intencji... Suruga pomyślał,
odchrząknął i zbliżył się do człowieka siedzącego na kanapie.
-
Hideaki Suruga – powiedział. - Jestem z FBI. Raye i ja
spotkaliśmy się w akademii. A teraz mam przejąć obowiązki Naomi.
Początkowo także miałem pomagać im w weselu, ale... - Suruga urwał,
kiedy mężczyzna na kanapie odwrócił się wreszcie okazując
zainteresowanie. Właściwie, tylko jego głowa się odwróciła,
podczas gdy reszta nadal była przodem, jak marionetka z zaplątanymi
sznurkami.
-
Jesteś Suruga? Z FBI? - Spoglądając przez splątaną czuprynę,
mężczyzna wbił wzrok w czoło Surugi.
Chociaż
Suruga zachował kamienną twarz zgodnie z zasadami pracy pod
przykrywką, zaatakował go chłód, który sprawił, że włosy
stanęły mu dęba. FBI wydało mu fałszywy identyfikator, a
wszelkie odniesienia do jego prawdziwego nazwiska w aktach L'a mogły
zostać zhakowane i zmienione. Zostały podjęte wszelkie środki
ostrożności.
Ale
co, jeśli może zobaczyć moje prawdziwe imię...
Walcząc z powracającymi myślami, Suruga kontynuował –
Przyszedłem tutaj, aby zaoferować moją wdzięczność. Za
pomszczenie śmierci Raya i Naomi pokonując Kirę. Nie wahaj się i
daj mi znać, jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić.
Mężczyzna
nazywający siebie L'em, nadal wpatrywał się w Surugę, podczas gdy
jedno z jego długich ramion znalazło drogę do akwarium. Widząc
rękę na próżno grzebiącą wewnątrz pustego akwarium, L nagle
zeskoczył z kanapy z wyrazem szoku. Zajrzał pod sofę i wczołgał
się pod stół na czworakach, wyraźnie na jakiejś podstawie.
Czołgał się po wiązce kabli biegnących od monitorów,
kontynuował dalej, przenosząc swoje długie ramiona i nogi w
spazmatycznych ruchach.
Co
do diabła? Suruga zaniemówił
przez dziwaczne zachowanie mężczyzny; L dotarł do ściany i wstał,
wpadając po drodze na różne przeszkody.
Z
szybkością zakłamującą jego zakrzywioną postawę, pchnął
przeciwną nieozdobioną ścianę zgodne z jakąś niepisaną
formułą. Następnie, co wydawało się być bezszelestne, ściana
otworzyła się ukazując przedziały jeden za drugim. W pierwszej
komorze przechowywano więcej takich samych białych koszulek z
długim rękawem i spranych dżinsów jakie miał na sobie, drugi
zawierał zapas telefonów komórkowych, a następny zbiór towarów
Misy Amane. Wszystkie rzeczy zostały starannie ułożone i
zorganizowane.
W
końcu, ostatni przedział L'a był pusty.
-
Mamy problem!
-
Co to jest? Nowy przypadek?
Suruga
nie mógł pomóc, pochylając się do przodu. Utrzymując surowy
wygląd, L zapytał:
-
Czy mógłby pan pobiec na zewnątrz, żeby przynieść mi trochę
słodkiego ciasta ziemniaczanego z Funawa?
Etykiety:
Amane Misa,
change,
Change the world,
death note,
detektywi,
DN,
FBI,
Kira,
kryminał,
książka,
L,
Light,
powieść,
Raito,
Ryuzaki,
smierc,
Suruga,
tłumaczenie,
world,
Yagami
piątek, 22 lipca 2016
3. Zniszczony
Ogromne
szklane pudło wypełnione białymi kostkami cukru stało na niskim
stoliku. L wybrał kostki lewą ręką i wrzucił je za jednym razem
do ust. Ponad pięćdziesiąt monitorów zostało ustawionych przed
kanapą. Do wczoraj, każdy z nich wyświetlał informacje i
monitoring z całego świata, ale po spełnieniu swojego zadania,
wszystkie były już czarne. Poza jednym.
L
oglądał japoński program telewizyjny. Rozwód sław został
ogłoszony jako wielka sprawa.
Gdy
tylko L odwrócił się w stronę monitora, pojawiły się odgłosy
przyspieszonej aktywności w skrzydłach studia. Transmisja została
odcięta na rzecz awaryjnej konferencji prasowej Departamentu Policji
Metropolitalnej. Po kilku słowach kuratora policji, Soichiro Yagami
wziął mikrofon.
-
Mam przyjemność poinformować, że sprawa masowych morderstw
przestępców przez Kirę jest zamknięta. Kira już nigdy nie
popełni przestępstwa.
Sala
konferencyjna zawrzała z podniecenia na ogłoszenie i pytania
przyleciały z każdej strony.
-
Czy to znaczy, że już go aresztowali? Albo, że Kira nie żyje?
-
Czy mógłby pan wyjaśnić, jak Kira zabijał swoje ofiary?
-
Odpowiedz na pytanie!
Z
tym jednym zwodniczym roszczeniem, Soichiro Yagami opóścił wrzącą
salę konferencyjną.
L
patrzył na ekran bez cienia emocji.
-
Więc Kira... nie. Light jest
martwy.
L
usłyszał na zewnątrz jakiś głos, nawet gdyby ktoś z nim był,
nic by nie usłyszał. L jednak nie wydał się być wstrząśnięty.
To dlatego, że groteskowy, nie-ludzi zarys sylwetki pojawił się na
podłodze, cień blokujący światło wlewające się do pokoju przez
otwarte drzwi. Tylko shinigami, bóg śmierci, był w stanie
swobodnie wejść do apartamentu L'a nie uruchamiając systemu
zabezpieczeń.
-
Death Note został przyniesiony na ten świat przez ciebie,
Shinigami...
Były
właściwie dwa notesy obok L'a. Powoli podniósł jeden z nich i
przybliżył do płomienia świecy. Shinigami Ryuk, choć patrząc
trochę niezadowolony, nie próbował go zatrzymać.
-
Aww, miałem nadzieję, że znalazłbyś dla niego jakieś ciekawe
zastosowanie. I powiedziałem ci wszystkie jego zasady.
-
Ciekawe zastosowanie... do tego? - L podniósł głowę i posłał
Ryuk'owi twarde spojrzenie. Jego wizerunek został odzwierciedlony w
ogromnych oczach Ryuk'a.
-
Zrzuciłem ten notatnik do tego świata, ponieważ w świecie
Shinigami jest nudno. Przynajmniej Light dał nam dobre
przedstawienie. Miałem nadzieję, że ty też zapewniłbyś
rozrywkę, też znajdując dla niego zabawne zastosowanie –
powiedział Ryuk.
-
Nie ma nic zabawnego w zabijaniu ludzi. Poza tym, ja już użyłem
notesu. - L otwarł notes i trzymał go ściskając między palcami.
- Wpisałem własne nazwisko do Death Note'a. To był pierwszy i
ostatni raz, kiedy go użyłem.
Zbliżając
twarz zbyt blisko do notesu, Ryuk powąchał strony i wpatrywał się
w nazwisko.
-
Imię, które Light tak rozpaczliwie chciał poznać. Kto by
pomyślał, że sam wpiszesz je do Death Note'a? - Ryuk skręcił
duże usta, przedłużone do uszu i zachichotał, jego ostro
zakończone zęby wystawały spomiędzy warg.
Z
notesem w ręku, L nadal jakby zapomniał, że Shinigami był tutaj.
Ryuk
patrzył przez chwilę, a po chwili jego ciało nienaturalnie się
skręciło a szyja pękła.
-
Ty naprawdę nie zamierzasz go używać? To nie jest zabawne –
wypowiedział te same słowa, które powiedział, gdy Light umarł,
Ryuk zatrzepotał skrzydłami i znikł przez sufit.
Potem
znów zapadła cisza. L nadal patrzył na notatnik, przez cały czas
gryząc paznokcie.
2. Przeznaczenie
-
Jest tutaj twój serwis pokojowy, Ryuzaki. Dziś wieczorem mamy
Kototoi dango z Mukoujimy - Watari,
naśladując hotelowego kelnera, pchał wózek i zauważył, że coś
jest nie w porządku. Słodycze piętrzące się na stole, które L
normalnie pożerał za jednym razem, pozostały nietknięte.
- Czy
coś się stało, Ryuzaki?
Death
Note, który miał być pod kluczem, leżał otwarty przed L'em,
który uważnie mu się przyglądał.
-
Kira i ja mamy rachunki do wyrównania. Zbyt wiele ludzi straciło
już życie – L podniósł Death Note'a, ściskając krawędzie
między palcami i wskazał na otwartą stronę. - To ostatnie
nazwisko wpisane do Death Note'a.
-
L. Lawliet umrze po cichu na atak serca, dwadzieścia trzy dni po tej
dacie.
Prawdziwe nazwisko L'a – które
znał tylko L i Watari – było bezbłędnie sprawnie napisane przez
L'a.
Watari zaczął otwierać usta, ale
się powstrzymał i zamknął oczy, aby pozbierać swoje uczucia.
Akceptowałby każdą decyzję L'a i wspierał go w miarę
możliwości. To właśnie zrobił, gdy po raz pierwszy spotkał L'a
podczas Winchester Mad Bombings, kiedy to ośmioletni L powstrzymał
wybuch III Wojny Światowej.
Watari zdawał sobie sprawę, że L
przeanalizuje fakty obiektywnie i określi sobie, co musi zrobić na
każdym kroku. Jeśli doszedł do wniosku, że był tylko jeden ruch,
aby zrobić swój szach-mat, zrobiłby to bez wahania.
Nawet kosztem własnego życia.
Jednocześnie, L uznał, że jego życie i praca uratowała życie
tysięcy ludzi. (Jeśli to brzmi melodramatycznie, być może wiele
osób zostało oszczędzonych od wczesnej śmierci.)
A
przecież to był wybór, którego dokonał L. Jak Watari mógłby
się sprzeciwić? A poza tym, los wpisany do Death Note'a nie może
zostać odwrócony bez względu na to, co ktokolwiek powie lub zrobi.
Tłumiąc
wszelkie emocje, Watari powiedział cicho:
-
Więc to za dwadzieścia trzy dni.
-
Dwadzieścia trzy dni. Watari, od teraz musisz chronić świat z
innymi literami.
L
wziął przekąskę, jakby ciężar został zdjęty z jego ramion.
- Nie
wiem, czy którykolwiek z nich może zająć twoje miejsce... -
Watari pokręcił głową i westchnął.
L.
W Wammy;s House ta litera nie
oznacza tylko dwunastej litery alfabetu. Oznacza ona ''Last One''*.
Ten, który stoi samotnie, bez następcy. L oznacza także ''Lost
One'', jako dziecko, które zostało zrzucone z nieba przez jakiś
wszechmogący byt.
Odkąd
chłopiec, zaledwie ośmioletni, zmienił swoje istnienie i stał się
znany jako niezrównany i bezkonkurencyjny Detektyw L i nadano mu
uprawnienia do wysyłania agencji policyjnych i wywiadowczych świata,
celem Wammy House stało się znalezienie i pielęgnowanie dziecka z
talentem do naśladowania poczynań L'a.
-
Musimy również zrestrukturyzować Wammy.
Watari
obserwował zaokrąglone plecy L'a, jako detektywa jedzącego dango i
zwrócił swoje myśli ku świecie po L'u. L zniknie nie tylko ze
świata, ale z własnego życia Watari'ego.
Etykiety:
change,
Change the world,
death note,
detektywi,
DN,
FBI,
Kira,
książka,
L,
powieść,
Ryuzaki,
shinigami,
smierc,
tłumaczenie,
Watari,
world
Subskrybuj:
Posty (Atom)