Witam i przedstawiam pierwszy rozdział powieści ^^. Edit: Rozdział jest poprawiony (poprawiałam go ja, więc nadal mogą być błędy)
~~~~
-
Jak leci, Fairman? To musi być trudny, ale konieczny krok dla Naomi
i wszystkich.
Agenci
FBI Sugita i Fairman starali się uniknąć stania w korkach L.A.,
próbując się dostać na lotnisko Vine Street. Chcąc przełamać
lody z Fairmanem, który po raz pierwszy był jego wspólnikiem,
Sugita przywołał temat Naomi Misory, która, aby wziąć ślub,
opuściła biuro w zeszłym tygodniu.
Przez
''trudne'', Sugita nawiązywał oczywiście do, między innymi,
konieczności osiągnięcia sukcesu agenta, który został
zapamiętany jako ''Misora Masakra". Agenta, który zdobył
zaufanie L'a.
-
Tak, trudne – odpowiedział lakonicznie Fairman z siedzenia
pasażera. Prawdopodobnie nie chciał rozmawiać.
-
To będzie cicha droga – wymamrotał do siebie Sugita.
Potarł
zarost na twarzy i spojrzał na walizeczkę leżącą na kolanach
Fairmana.
-
Swoją drogą, co sekretarz stanu chce zrobić z poufnymi danymi z
ponad dwudziestu lat?
-
Kto wie? - powiedział Fairman – Jest to dalekie dla nas,
żołnierzy, aby zrozumieć co myślą wyżej położeni i w ten
sposób, jest to dla nas przez większość czasu bezpieczniejsze.
Sugita
zauważył coś i spojrzał we wsteczne lusterko.
-
Co się stało, Sugita? - zapytał Fairman.
-
To... nic – powiedział Sugita, potrząsając głową i zacisnął
dłonie na kierownicy.
-
Sorry, człowieku, muszę wyskoczyć na papierosa.
Sugita
zatrzymał się na czerwonym świetle i Fairman nagle wysiadł,
trzymając walizeczkę w ręku.
-
Hej, walizka-
Może
nie usłyszał Sugity. Ale Fairman patrzył w kierunku okna
wystawowego; po chwili popatrzył na ruch uliczny jakby na coś
czekał.
Komórka
w kieszeni na piersi Sugity zawibrowała. Na wyświetlaczu pojawiło
się ''Połączenie prywatne''. Sugita nacisnął przycisk
''rozmowa''.
-
Nie ma żadnych gości w butiku, Sugita.
Głos
był zniekształcony przez vocoder*. Połączenie zostało
zakończone, zanim Sugita zapytał, kto to był.
-
Co to było? Zły numer? - wymamrotał do siebie Sugita.
W
momencie, kiedy Sugita skupił się na oknie, Fairman wystrzelił z
pistoletu. Przyczepa ciągnika przekraczającego skrzyżowanie
gwałtownie wyrwała się spod kontroli, a następnie przewróciła.
Przyczepa zsunęła się na bok, leciały iskry, a z kabiny leciał
czarny dym, kiedy pojazd pędził w stronę samochodu Sugity.
W
zasłonie dymu, samochód zbliżał się poślizgiem do Sugity od
tyłu.
-
Cholera! Byliśmy śledzeni!
Żując
wargę Sugita próbował wycofać samochód do bocznej uliczki, ale
został zablokowany. Przez ułamek sekundy przed jego oczami pojawiła
mu się szydercza twarz Fairman'a. Jego droga odwrotu została
odcięta, Sugita rozejrzał się za innym sposobem ucieczki.
-
Wiem!
Sugita
skierował samochód w stronę szalonego płomienia ogarniającego
teraz wciąż poruszającą się przyczepę i ją powalił. Szarpnął
kierownicą, aby uniknąć kolizji i wpadł na chodnik, uderzając w
hydrant. Samochód przyspieszył i uderzył w pokazowe okno butiku.
Sugita
krzyknął:
-
Lepiej, żeby nikogo tam nie było! - kiedy wpadał do sklepu.
Przyczepa
zderzyła się ze ślizgającym się samochodem i eksplodowała.
Drzwi otwarły się i pasażerowie, więcej płomieni niż ludzi,
spadło na ulicę.
-
Co ty sobie myślałeś, Fairman? - Sugita wykręcił z butiku, wciąż
zaplątany w stojaki od sukienek i pomaszerował do Fairmana,
wyciągając swoją broń.
Fairman
wycelował pistolet w Sugitę, spojrzał na płonących na ziemi
ludzi i mruknął z niesmakiem.
-
Plan był taki, żeby to wyglądało tak, jakbyś spłonął wraz z
plikami, ale-
Fairman,
który się cofał, zaczął nagle biec. Sugita zaczął go gonić,
ale ulice były zbyt zatłoczone, aby rozładować broń.
Cholera!
Naomi robi sobie wolne, a dzień później, oto co się dzieje!
Fairman
mijał zakręt i zderzył się z facetem w stroju misia, który stał
przed ciężarówką, na której napisane było NIEDŹWIEDZIE
NALEŚNIKI. Impet posłany przez ramię misia sprawił, że butelki z
sodą potoczyły się chodnikiem. Fairman pośliznął się i
przewrócił, jakby mu ktoś wyjął dywan spod stóp.
Pomimo
uderzenia biodrem o chodnik, Fairman szybko podniósł teczkę i
ponownie ruszył.
-
Proszę pana, chce pan naleśnika? - mężczyzna w stroju misia
zawołał od niechcenia, gdy Sugita przemknął obok.
-
Nie teraz. Spieszę się!
-
Są dobre – krzyknął niedźwiedź. - I słodkie!
Fairman
po upadku poruszał się wolniej. Potem uderzył w starszą kobietę
i przewrócił się razem z nią.
-
Nie ruszaj się! - Sugita podniósł pistolet.
Fairman
owinął ramię wokół szyi staruszki i przycisnął lufę pistoletu
do jej skroni. Walizeczka uderzyła o ziemię niedaleko nich.
Najbliżsi piesi zaczęli uciekać, natomiast ci po drugiej stronie
ulicy stali i patrzyli.
Mężczyzna
w stroju misia odsunął się od tłumu i mówił niskim głosem.
Nadajnik-odbiornik został umieszczony wewnątrz stroju.
-
Watari, mamy nieprzewidzianą sytuację. Zmień cel z teczki na
człowieka w biegu.
''Kopia''.
Watari, patrząc na działania z pobliskiego dachu, spojrzał przez
lunetę karabinu i wymamrotał:
-
Kogo my tu mamy?
Dziewczynka
stojąca naprzeciwko sklepu z Colą, sięgnęła rolkę Mentosów,
wrzuciła kilka do butelki i wycelowała w Fairmana. Cola tryskała
jak gejzer, trafiając prosto w cel. Lufa pistoletu Fairmana na
ułamek sekundy odsunęła się od szyi starszej kobiety. Bez
wahania, Sugita umieścił kulę w ramieniu Fairmana. W tym samym
czasie Watari wycelował w teczkę i nacisnął spust. Teczka
rozerwała się, wysyłając w powietrze płonące fragmenty
niejawnych dokumentów latających jak konfetti.
Sugita
obserwował sytuację, nie mogąc zrozumieć, co się stało.
-
Szanuj starszych! - dziewczynka z butelką Coli skarciła Fairmana
płynnym japońskim, a potem odeszła z satysfakcją.
Sugita
stał w oszołomieniu, ze zwęglonymi dokumentami w ręku, gdy
telefon w kieszeni na piersi zawibrował. To była Komenda Główna.
-
Y286, mamy nagły wypadek! Zlecenia, które otrzymaliśmy od
sekretarza stanu zostały sfałszowane. To może być zasadzka.
-
To ty, Raye? Dzięki za intel. Może ocaliłeś mój tyłek.
Ledwie
skończył rozmowę, kiedy telefon zawibrował ponownie. Tym razem
była to Naomi.
-
Zgaduję, że małżonkowie myślą podobnie.
-
O czym ty mówisz? Słuchaj, nie mogę się połączyć z Fairmanem.
Jest zadanie, o którym zapomniałam mu powiedzieć.
Sugita
spojrzał na radiowóz zabierający Fairmana i głęboko westchnął.
-
Naomi, wygląda na to, że to ja będę musiał przejąć twoje
zadania.
-
Czemu? Co się dzieje? - spytała podejrzliwie.
Sugita
odpowiedział jej jakby wyrzucając w górę ręce w geście
poddania.
-
Zajmę się wszystkim. Codzienne bitwy z szefem, dochodzenie z L'em,
wszystko. Gratuluję zaślubin, Naomi.
~~~~
Młoda
dziewczyna, która wyrzuciła Colę zatrzymała się przy ciężarówce
z naleśnikami i spojrzała na maskotkę misia z zaokrąglonymi
ramionami. Postanowiła wyrazić szczerą opinię:
-
Co za dziwnie wyglądający sklep z naleśnikami.
-
Pilnuj swoich spraw – mężczyzna w niedźwiedziu odpowiedział z
oburzeniem, po japońsku.
Dziewczynka
nie była w ogóle zaskoczona, że usłyszała ojczysty język w
obcym kraju.
-
Och, mówisz po japońsku. Dobrze. Poproszę czekoladowego naleśnika.
Extra czekoladowego!
Nagle
przytłoczony dziewczynką, mężczyzna w stroju misia niezdarnie
zaczął robić naleśnika. Dziewczynka wydawała się być
zadowolona, kiedy podał jej kapiący naleśnik z sosem czekoladowym.
-
Och, tego jest mnóstwo! Ale wiesz, naprawdę powinieneś popracować
nad swoimi umiejętnościami robienia naleśników. Do zobaczenia!
Dziewczynka
pomachała i poszła w świetnym humorze.
Mężczyzna
w stroju misia odpiął zamek, zdejmując do pasa kombinezon i
westchnął.
-
Nie jestem dobry w kontaktach z dziewczynami.
-
Okazuje się, że nawet L nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie z
taką wesołą dziewczynką – powiedział Watari. Starszy
dżentelmen podszedł z pogodnym uśmiechem i karabinem, który
wyglądał absurdalnie z jego lakajo-podobnym wyglądem.
-
Poszło dobrze, Watari.
Walizka,
dokładnie tak jak jeden Fairman spoczęły u stóp – właściwie,
niedźwiedzich łap – niejakiego L'a.
-
Sklasyfikowane pliki FBI; cenny nabytek. Przypuszczam, że jest to
uczciwa zapłata, zważywszy na to, że pomogliśmy FBI wypłukać z
pośród nich szpiega.
L
zamienił prawdziwą aktówkę na manekina zawierającego materiały
wybuchowe i spalone dokumenty, kiedy Fairman potknął się i upadł.
W tym właśnie momencie Sugita postrzelił Fairman'a, Watari
zniszczył walizeczkę. Dla detektywa L'a, była to zwyczajna metoda
zbierania danych wywiadowczych.
-
Czy zawiera to, czego oczekiwałeś?
Pytanie
Watari'ego zdawało się być przedwczesne, zważywszy na to, że L
właśnie wyjął gruby raport z teczki. Jednak, jak dziecko rzucane
furią, zaczął przedzierać się przez strony i w mgnieniu oka
skończył i mocno pokiwał głową
-
Tak. Ujawnia prawdę o wybuchu laboratoryjnej choroby zakaźnej w
roku 1980. Badania zostały zniszczone, aby ukryć biohazard związany
z rozwojem broni biologicznej.
Limuzyna
zatrzymała się obok ciężarówki z naleśnikami. Watari schował
karabin w bagażniku i wyjął ogromną srebrną tacę, wraz z
kopulastą pokrywą. Zdjął pokrywę oferując L'owi makaroniki od
Jean-Paula Hevina ze stosu piramidy na tacy.
-
Ale nie wierzę, że w Stanach Zjednoczonych rozwija się wirusową
broń, przynajmniej nie jawnie – powiedział Watari, trzymając
tacę dla L'a.
L
chwycił cztery makaroniki, po jednym między każdymi z palców, a
potem szybko umieścił jednego w ustach, jakby wraz z nim chciał
pożreć rękę.
-
Tak, od czasu proklamowania Nixtona w '69, US zaprzestała wszelkiego
rozwoju ofensywnej broni biologicznej – powiedział z pełnymi
ustami – i teoretycznie zostały jedynie prace nad rozwojem broni
defensywnej.
Jakby
makaroniki nie były wystarczające słodkie jak na jego gust, L
odkręcił górne ciasteczko jednego z nich i pokropił je sosem
czekoladowym.
-
Nawet broń nuklearna jest w rzeczywistości bardziej skutecznym
środkiem odstraszającym niż broń ofensywna. Z tego samego powodu
pretekstem rozwijania broni biologicznej jako środka wspomagającego
w celu powstrzymania by ataku. Były Związek Radziecki również
potajemnie kontynuował swój program budowy broni biologicznej,
nawet po podpisaniu traktatu o zakazie broni biologicznej w '72. Tak
poza tym-
Zlizując
czekoladę z palców, L skierował wzrok w stronę parku po drugiej
stronie ulicy.
-
Interesująca dziewczyna.
Dziewczynka
zaprzyjaźniła się ze starszą panią i jej psem, a teraz goniła
za zwierzakiem, który radośnie zamachał ogonem.
-
Maki Nikaido – Watari uśmiechnął się.
-
Znasz ją, Watari?
-
Dobrze znam jej ojca. Jest wybitnym światowym immunologiem, Profesor
Nikaido.
-
Jest wymieniony jako wybitny profesor Wammy, o ile się nie mylę.
Watari,
znany również jako Quillish Wammy, opatentował wiele ze swoich
licznych wynalazków, czym ustanowił ogromne zyski dla Fundacji
Wammy, której celem było budowanie domów dziecka na całym
świecie.
Wśród
nich, jeden sierociniec objął bardzo inteligentne dzieci z całego
świata, bez względu na narodowość, rasę, czy płeć i zapewnił
im specjalistyczne wykształcenie. Sierociniec nazwano Wammy's House.
Nie
było tam żadnej formalnej szkoły lub wydziałów akademickich na
Wammy. Zamiast tego, profesorowie, naukowcy i najlepsi specjaliści w
swoich dziedzinach z całego świata, zostali zaproszeni do dawania
poszczególnych instrukcji dzieciom, w zależności od ich możliwości
i potencjału.
-
Nie ulega wątpliwości, że jest tu z ojcem na konferencji na temat
chorób zakaźnych w Międzynarodowym Centrum Kongresowym –
powiedział Watari.
L
zagryzł paznokcie, gdy patrzył na igraszki dziewczynki z psem.
-
Mam wrażenie, że jeszcze ją zobaczymy.
-
Zwykle masz rację w takich sprawach.
-
Proszę uwzględnić tego agenta na liście kandydatów. Sposób, w
jaki unikał przyczepy ciągnika wraz z jego przytomnością umysłu
w minimalizowaniu szkód wyrządzonych przez ogień poprzez złamanie
hydrantu były pierwsza klasa.
-
To był agent FBI Sugita. Agentka Naomi Misora opuściła Biuro –
powiedział Watari.
L
zaczął wygrzebywać się ze stroju misia.
-
Nasza praca tutaj, jest skończona, Watari. Musimy natychmiast
przejść do następnej misji.
-
Czy jest to przypadek, który mógłby przyciągnąć twoją uwagę?
-
Żadne biuro policji i śledczych jak na razie nie uznały go za
wypadek, ale są doniesienia o tym, że sprawcy odrażających
zbrodni zmarli z powodu niewydolności serca. Wśród nich byli
przestępcy, których miejsce pobytu tylko ja mogę ustalić –
powiedział L. - Jeśli okaże się, że ta sprawa wymaga dalszych
badań, nasze stare podejście nie będzie skuteczne. Konicznym jest,
aby zająć się tym natychmiast.
-
Powinniśmy udać się do bezpiecznego domu w Arizonie. Natychmiast
załatwię helikopter. A co mam zrobić z tymi dokumentami?
Pomimo
kłopotów jakie przeszli, aby je zdobyć, poufne pliki FBI nie były
już ważne dla L'a.
-
Co teraz robi Near?
-
Pracuje nad białymi puzzlami w House*, jak zwykle. Skarży się, że
rozwiązanie sprawy seryjnych morderstw w Madrycie było zbyt łatwe,
zbyt nudne.
-
Więc przechodzą one do niego. Próba kradzieży tych plików jest
jakoś powiązana z każdym, kto pociąga za sznurki Fairmana i
biohazardem w laboratorium badawczym. Bez wątpienia potajemnie
wywierały również pewien wpływ na wybory prezydenckie w 1980
roku.
-
Oczywiście. Teraz pójdziemy? - Watari otworzył drzwi limuzyny i
zachęcił L'a do wejścia do środka. Szurając nogami szedł w
kierunku limuzyny trzymając obie ręce w kieszeniach, zatrzymał się
na chwilę, by spojrzeć w niebo. Watari załadował strój misia do
ciężarówki. Tylko trochę wyprostował jego zaokrąglone plecy, L
wypowiedział coś w rodzaju przeczucia.
-
Jeśli okaże się, że to sprawa morderstwa, to może być długa
walka.
~~~~
-
Słyszałem zamieszanie na zewnątrz. Czy coś się stało, Maki?
Profesor
Nikaido zapytał córkę, kiedy wszedł do pokoju w hotelu.
-
Nie, raczej nie – Maki pokręciła głową z figlarnym uśmiechem,
Nikaido delikatnie położył dłoń na jej głowie.
-
Maki, obawiam się, że będę musiał wyjechać do Afryki od razu.
-
Afryka? Po co?
-
Cóż, dostałem wiadomość od mojego przyjaciela immunologa o
wybuchu nieznanego wirusa w odległej części Konga. Dwie wsie
zostały zniszczone przez Ebolo-podobną gorączkę krwotoczną,
Wiem, że obiecałem, że pojedziemy do Disneylandu po konferencji...
- pozwolił słowom wisieć przepraszająco w powietrzu. Maki
zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
-
Tato! Ludzie cierpią z powodu wirusa. Co musisz zrobić?
Uśmiechając
się ponuro do córki, Nikaido poklepał ją po głowie.
-
Masz rację. Nie mogę tracić z oczu tego, co mam robić. To jest
to, co zawsze mówię, prawda?
-
Tato, jadę z tobą – oświadczyła Maki.
-
Teraz Maki, tam gdzie jadę jest niebezpiecznie. Wracasz do Japonii.
-
Mówiłam ci, obiecałam mamie, że będę zajmować się tobą w jej
imieniu. To właśnie ja muszę zrobić.
*
L's Affair – Afera L'a;
*vocoder
- elektroniczne urządzenie do syntezy dźwięku, w tym także mowy;
*
chodzi tu o Wammy's House
O kurczę! Jak super, że ktoś się wreszcie za to zabrał. *_* Dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziękuję że to tłumaczysz *_* Naprawdę jestem wdzięczna
OdpowiedzUsuń