wtorek, 19 lipca 2016

1. LA (L's Affair*)


Witam i przedstawiam pierwszy rozdział powieści ^^. Edit: Rozdział jest poprawiony (poprawiałam go ja, więc nadal mogą być błędy)


 ~~~~
- Jak leci, Fairman? To musi być trudny, ale konieczny krok dla Naomi i wszystkich.
Agenci FBI Sugita i Fairman starali się uniknąć stania w korkach L.A., próbując się dostać na lotnisko Vine Street. Chcąc przełamać lody z Fairmanem, który po raz pierwszy był jego wspólnikiem, Sugita przywołał temat Naomi Misory, która, aby wziąć ślub, opuściła biuro w zeszłym tygodniu.
Przez ''trudne'', Sugita nawiązywał oczywiście do, między innymi, konieczności osiągnięcia sukcesu agenta, który został zapamiętany jako ''Misora Masakra". Agenta, który zdobył zaufanie L'a.
- Tak, trudne – odpowiedział lakonicznie Fairman z siedzenia pasażera. Prawdopodobnie nie chciał rozmawiać.
- To będzie cicha droga – wymamrotał do siebie Sugita.
Potarł zarost na twarzy i spojrzał na walizeczkę leżącą na kolanach Fairmana.
- Swoją drogą, co sekretarz stanu chce zrobić z poufnymi danymi z ponad dwudziestu lat?
- Kto wie? - powiedział Fairman – Jest to dalekie dla nas, żołnierzy, aby zrozumieć co myślą wyżej położeni i w ten sposób, jest to dla nas przez większość czasu bezpieczniejsze.
Sugita zauważył coś i spojrzał we wsteczne lusterko.
- Co się stało, Sugita? - zapytał Fairman.
- To... nic – powiedział Sugita, potrząsając głową i zacisnął dłonie na kierownicy.
- Sorry, człowieku, muszę wyskoczyć na papierosa.
Sugita zatrzymał się na czerwonym świetle i Fairman nagle wysiadł, trzymając walizeczkę w ręku.
- Hej, walizka-
Może nie usłyszał Sugity. Ale Fairman patrzył w kierunku okna wystawowego; po chwili popatrzył na ruch uliczny jakby na coś czekał.
Komórka w kieszeni na piersi Sugity zawibrowała. Na wyświetlaczu pojawiło się ''Połączenie prywatne''. Sugita nacisnął przycisk ''rozmowa''.
- Nie ma żadnych gości w butiku, Sugita.
Głos był zniekształcony przez vocoder*. Połączenie zostało zakończone, zanim Sugita zapytał, kto to był.
- Co to było? Zły numer? - wymamrotał do siebie Sugita.
W momencie, kiedy Sugita skupił się na oknie, Fairman wystrzelił z pistoletu. Przyczepa ciągnika przekraczającego skrzyżowanie gwałtownie wyrwała się spod kontroli, a następnie przewróciła. Przyczepa zsunęła się na bok, leciały iskry, a z kabiny leciał czarny dym, kiedy pojazd pędził w stronę samochodu Sugity.
W zasłonie dymu, samochód zbliżał się poślizgiem do Sugity od tyłu.
- Cholera! Byliśmy śledzeni!
Żując wargę Sugita próbował wycofać samochód do bocznej uliczki, ale został zablokowany. Przez ułamek sekundy przed jego oczami pojawiła mu się szydercza twarz Fairman'a. Jego droga odwrotu została odcięta, Sugita rozejrzał się za innym sposobem ucieczki.
- Wiem!
Sugita skierował samochód w stronę szalonego płomienia ogarniającego teraz wciąż poruszającą się przyczepę i ją powalił. Szarpnął kierownicą, aby uniknąć kolizji i wpadł na chodnik, uderzając w hydrant. Samochód przyspieszył i uderzył w pokazowe okno butiku.
Sugita krzyknął:
- Lepiej, żeby nikogo tam nie było! - kiedy wpadał do sklepu.
Przyczepa zderzyła się ze ślizgającym się samochodem i eksplodowała. Drzwi otwarły się i pasażerowie, więcej płomieni niż ludzi, spadło na ulicę.
- Co ty sobie myślałeś, Fairman? - Sugita wykręcił z butiku, wciąż zaplątany w stojaki od sukienek i pomaszerował do Fairmana, wyciągając swoją broń.
Fairman wycelował pistolet w Sugitę, spojrzał na płonących na ziemi ludzi i mruknął z niesmakiem.
- Plan był taki, żeby to wyglądało tak, jakbyś spłonął wraz z plikami, ale-
Fairman, który się cofał, zaczął nagle biec. Sugita zaczął go gonić, ale ulice były zbyt zatłoczone, aby rozładować broń.
Cholera! Naomi robi sobie wolne, a dzień później, oto co się dzieje!
Fairman mijał zakręt i zderzył się z facetem w stroju misia, który stał przed ciężarówką, na której napisane było NIEDŹWIEDZIE NALEŚNIKI. Impet posłany przez ramię misia sprawił, że butelki z sodą potoczyły się chodnikiem. Fairman pośliznął się i przewrócił, jakby mu ktoś wyjął dywan spod stóp.
Pomimo uderzenia biodrem o chodnik, Fairman szybko podniósł teczkę i ponownie ruszył.
- Proszę pana, chce pan naleśnika? - mężczyzna w stroju misia zawołał od niechcenia, gdy Sugita przemknął obok.
- Nie teraz. Spieszę się!
- Są dobre – krzyknął niedźwiedź. - I słodkie!
Fairman po upadku poruszał się wolniej. Potem uderzył w starszą kobietę i przewrócił się razem z nią.
- Nie ruszaj się! - Sugita podniósł pistolet.
Fairman owinął ramię wokół szyi staruszki i przycisnął lufę pistoletu do jej skroni. Walizeczka uderzyła o ziemię niedaleko nich. Najbliżsi piesi zaczęli uciekać, natomiast ci po drugiej stronie ulicy stali i patrzyli.
Mężczyzna w stroju misia odsunął się od tłumu i mówił niskim głosem. Nadajnik-odbiornik został umieszczony wewnątrz stroju.
- Watari, mamy nieprzewidzianą sytuację. Zmień cel z teczki na człowieka w biegu.
''Kopia''. Watari, patrząc na działania z pobliskiego dachu, spojrzał przez lunetę karabinu i wymamrotał:
- Kogo my tu mamy?
Dziewczynka stojąca naprzeciwko sklepu z Colą, sięgnęła rolkę Mentosów, wrzuciła kilka do butelki i wycelowała w Fairmana. Cola tryskała jak gejzer, trafiając prosto w cel. Lufa pistoletu Fairmana na ułamek sekundy odsunęła się od szyi starszej kobiety. Bez wahania, Sugita umieścił kulę w ramieniu Fairmana. W tym samym czasie Watari wycelował w teczkę i nacisnął spust. Teczka rozerwała się, wysyłając w powietrze płonące fragmenty niejawnych dokumentów latających jak konfetti.
Sugita obserwował sytuację, nie mogąc zrozumieć, co się stało.
- Szanuj starszych! - dziewczynka z butelką Coli skarciła Fairmana płynnym japońskim, a potem odeszła z satysfakcją.
Sugita stał w oszołomieniu, ze zwęglonymi dokumentami w ręku, gdy telefon w kieszeni na piersi zawibrował. To była Komenda Główna.
- Y286, mamy nagły wypadek! Zlecenia, które otrzymaliśmy od sekretarza stanu zostały sfałszowane. To może być zasadzka.
- To ty, Raye? Dzięki za intel. Może ocaliłeś mój tyłek.
Ledwie skończył rozmowę, kiedy telefon zawibrował ponownie. Tym razem była to Naomi.
- Zgaduję, że małżonkowie myślą podobnie.
- O czym ty mówisz? Słuchaj, nie mogę się połączyć z Fairmanem. Jest zadanie, o którym zapomniałam mu powiedzieć.
Sugita spojrzał na radiowóz zabierający Fairmana i głęboko westchnął.
- Naomi, wygląda na to, że to ja będę musiał przejąć twoje zadania.
- Czemu? Co się dzieje? - spytała podejrzliwie.
Sugita odpowiedział jej jakby wyrzucając w górę ręce w geście poddania.
- Zajmę się wszystkim. Codzienne bitwy z szefem, dochodzenie z L'em, wszystko. Gratuluję zaślubin, Naomi.
~~~~
Młoda dziewczyna, która wyrzuciła Colę zatrzymała się przy ciężarówce z naleśnikami i spojrzała na maskotkę misia z zaokrąglonymi ramionami. Postanowiła wyrazić szczerą opinię:
- Co za dziwnie wyglądający sklep z naleśnikami.
- Pilnuj swoich spraw – mężczyzna w niedźwiedziu odpowiedział z oburzeniem, po japońsku.
Dziewczynka nie była w ogóle zaskoczona, że usłyszała ojczysty język w obcym kraju.
- Och, mówisz po japońsku. Dobrze. Poproszę czekoladowego naleśnika. Extra czekoladowego!
Nagle przytłoczony dziewczynką, mężczyzna w stroju misia niezdarnie zaczął robić naleśnika. Dziewczynka wydawała się być zadowolona, kiedy podał jej kapiący naleśnik z sosem czekoladowym.
- Och, tego jest mnóstwo! Ale wiesz, naprawdę powinieneś popracować nad swoimi umiejętnościami robienia naleśników. Do zobaczenia!
Dziewczynka pomachała i poszła w świetnym humorze.
Mężczyzna w stroju misia odpiął zamek, zdejmując do pasa kombinezon i westchnął.
- Nie jestem dobry w kontaktach z dziewczynami.
- Okazuje się, że nawet L nie jest przyzwyczajony do radzenia sobie z taką wesołą dziewczynką – powiedział Watari. Starszy dżentelmen podszedł z pogodnym uśmiechem i karabinem, który wyglądał absurdalnie z jego lakajo-podobnym wyglądem.
- Poszło dobrze, Watari.
Walizka, dokładnie tak jak jeden Fairman spoczęły u stóp – właściwie, niedźwiedzich łap – niejakiego L'a.
- Sklasyfikowane pliki FBI; cenny nabytek. Przypuszczam, że jest to uczciwa zapłata, zważywszy na to, że pomogliśmy FBI wypłukać z pośród nich szpiega.
L zamienił prawdziwą aktówkę na manekina zawierającego materiały wybuchowe i spalone dokumenty, kiedy Fairman potknął się i upadł. W tym właśnie momencie Sugita postrzelił Fairman'a, Watari zniszczył walizeczkę. Dla detektywa L'a, była to zwyczajna metoda zbierania danych wywiadowczych.
- Czy zawiera to, czego oczekiwałeś?
Pytanie Watari'ego zdawało się być przedwczesne, zważywszy na to, że L właśnie wyjął gruby raport z teczki. Jednak, jak dziecko rzucane furią, zaczął przedzierać się przez strony i w mgnieniu oka skończył i mocno pokiwał głową
- Tak. Ujawnia prawdę o wybuchu laboratoryjnej choroby zakaźnej w roku 1980. Badania zostały zniszczone, aby ukryć biohazard związany z rozwojem broni biologicznej.
Limuzyna zatrzymała się obok ciężarówki z naleśnikami. Watari schował karabin w bagażniku i wyjął ogromną srebrną tacę, wraz z kopulastą pokrywą. Zdjął pokrywę oferując L'owi makaroniki od Jean-Paula Hevina ze stosu piramidy na tacy.
- Ale nie wierzę, że w Stanach Zjednoczonych rozwija się wirusową broń, przynajmniej nie jawnie – powiedział Watari, trzymając tacę dla L'a.
L chwycił cztery makaroniki, po jednym między każdymi z palców, a potem szybko umieścił jednego w ustach, jakby wraz z nim chciał pożreć rękę.
- Tak, od czasu proklamowania Nixtona w '69, US zaprzestała wszelkiego rozwoju ofensywnej broni biologicznej – powiedział z pełnymi ustami – i teoretycznie zostały jedynie prace nad rozwojem broni defensywnej.
Jakby makaroniki nie były wystarczające słodkie jak na jego gust, L odkręcił górne ciasteczko jednego z nich i pokropił je sosem czekoladowym.
- Nawet broń nuklearna jest w rzeczywistości bardziej skutecznym środkiem odstraszającym niż broń ofensywna. Z tego samego powodu pretekstem rozwijania broni biologicznej jako środka wspomagającego w celu powstrzymania by ataku. Były Związek Radziecki również potajemnie kontynuował swój program budowy broni biologicznej, nawet po podpisaniu traktatu o zakazie broni biologicznej w '72. Tak poza tym-
Zlizując czekoladę z palców, L skierował wzrok w stronę parku po drugiej stronie ulicy.
- Interesująca dziewczyna.
Dziewczynka zaprzyjaźniła się ze starszą panią i jej psem, a teraz goniła za zwierzakiem, który radośnie zamachał ogonem.
- Maki Nikaido – Watari uśmiechnął się.
- Znasz ją, Watari?
- Dobrze znam jej ojca. Jest wybitnym światowym immunologiem, Profesor Nikaido.
- Jest wymieniony jako wybitny profesor Wammy, o ile się nie mylę.
Watari, znany również jako Quillish Wammy, opatentował wiele ze swoich licznych wynalazków, czym ustanowił ogromne zyski dla Fundacji Wammy, której celem było budowanie domów dziecka na całym świecie.
Wśród nich, jeden sierociniec objął bardzo inteligentne dzieci z całego świata, bez względu na narodowość, rasę, czy płeć i zapewnił im specjalistyczne wykształcenie. Sierociniec nazwano Wammy's House.
Nie było tam żadnej formalnej szkoły lub wydziałów akademickich na Wammy. Zamiast tego, profesorowie, naukowcy i najlepsi specjaliści w swoich dziedzinach z całego świata, zostali zaproszeni do dawania poszczególnych instrukcji dzieciom, w zależności od ich możliwości i potencjału.
- Nie ulega wątpliwości, że jest tu z ojcem na konferencji na temat chorób zakaźnych w Międzynarodowym Centrum Kongresowym – powiedział Watari.
L zagryzł paznokcie, gdy patrzył na igraszki dziewczynki z psem.
- Mam wrażenie, że jeszcze ją zobaczymy.
- Zwykle masz rację w takich sprawach.
- Proszę uwzględnić tego agenta na liście kandydatów. Sposób, w jaki unikał przyczepy ciągnika wraz z jego przytomnością umysłu w minimalizowaniu szkód wyrządzonych przez ogień poprzez złamanie hydrantu były pierwsza klasa.
- To był agent FBI Sugita. Agentka Naomi Misora opuściła Biuro – powiedział Watari.
L zaczął wygrzebywać się ze stroju misia.
- Nasza praca tutaj, jest skończona, Watari. Musimy natychmiast przejść do następnej misji.
- Czy jest to przypadek, który mógłby przyciągnąć twoją uwagę?
- Żadne biuro policji i śledczych jak na razie nie uznały go za wypadek, ale są doniesienia o tym, że sprawcy odrażających zbrodni zmarli z powodu niewydolności serca. Wśród nich byli przestępcy, których miejsce pobytu tylko ja mogę ustalić – powiedział L. - Jeśli okaże się, że ta sprawa wymaga dalszych badań, nasze stare podejście nie będzie skuteczne. Konicznym jest, aby zająć się tym natychmiast.
- Powinniśmy udać się do bezpiecznego domu w Arizonie. Natychmiast załatwię helikopter. A co mam zrobić z tymi dokumentami?
Pomimo kłopotów jakie przeszli, aby je zdobyć, poufne pliki FBI nie były już ważne dla L'a.
- Co teraz robi Near?
- Pracuje nad białymi puzzlami w House*, jak zwykle. Skarży się, że rozwiązanie sprawy seryjnych morderstw w Madrycie było zbyt łatwe, zbyt nudne.
- Więc przechodzą one do niego. Próba kradzieży tych plików jest jakoś powiązana z każdym, kto pociąga za sznurki Fairmana i biohazardem w laboratorium badawczym. Bez wątpienia potajemnie wywierały również pewien wpływ na wybory prezydenckie w 1980 roku.
- Oczywiście. Teraz pójdziemy? - Watari otworzył drzwi limuzyny i zachęcił L'a do wejścia do środka. Szurając nogami szedł w kierunku limuzyny trzymając obie ręce w kieszeniach, zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć w niebo. Watari załadował strój misia do ciężarówki. Tylko trochę wyprostował jego zaokrąglone plecy, L wypowiedział coś w rodzaju przeczucia.
- Jeśli okaże się, że to sprawa morderstwa, to może być długa walka.
~~~~
- Słyszałem zamieszanie na zewnątrz. Czy coś się stało, Maki?
Profesor Nikaido zapytał córkę, kiedy wszedł do pokoju w hotelu.
- Nie, raczej nie – Maki pokręciła głową z figlarnym uśmiechem, Nikaido delikatnie położył dłoń na jej głowie.
- Maki, obawiam się, że będę musiał wyjechać do Afryki od razu.
- Afryka? Po co?
- Cóż, dostałem wiadomość od mojego przyjaciela immunologa o wybuchu nieznanego wirusa w odległej części Konga. Dwie wsie zostały zniszczone przez Ebolo-podobną gorączkę krwotoczną, Wiem, że obiecałem, że pojedziemy do Disneylandu po konferencji... - pozwolił słowom wisieć przepraszająco w powietrzu. Maki zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
- Tato! Ludzie cierpią z powodu wirusa. Co musisz zrobić?
Uśmiechając się ponuro do córki, Nikaido poklepał ją po głowie.
- Masz rację. Nie mogę tracić z oczu tego, co mam robić. To jest to, co zawsze mówię, prawda?
- Tato, jadę z tobą – oświadczyła Maki.
- Teraz Maki, tam gdzie jadę jest niebezpiecznie. Wracasz do Japonii.
- Mówiłam ci, obiecałam mamie, że będę zajmować się tobą w jej imieniu. To właśnie ja muszę zrobić.

* L's Affair – Afera L'a;
*vocoder - elektroniczne urządzenie do syntezy dźwięku, w tym także mowy;
* chodzi tu o Wammy's House




2 komentarze:

  1. O kurczę! Jak super, że ktoś się wreszcie za to zabrał. *_* Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję że to tłumaczysz *_* Naprawdę jestem wdzięczna

    OdpowiedzUsuń

Komentarze motywują, więc jeśli przeczytałeś to skomentuj, będę bardzo wdzięczna \(^_^)/